Menu
Czas ciała, czas rodu.

Od półtora tygodnia jestem w procesie ciała, które opowiada historię przodków. To jest ich czas. Czas przodków. Czas, żeby zobaczyć i uwolnić ich linie życia. Uwolnić nas samych. Uwolnić rzekę rodu. Ta praca należy do nas w Tu i Teraz.

Perspektywa

W połowie maja globalne energie pracowały w kierunku uwolnienia i integrowania linii czasowych życia Dusz (Dusze mają ich przeciętnie od kilku 6-8 do kilkunastu. Najwięcej spotkałam 21 linii czasowych/ wersji czasowych istnienia Duszy tu, w ziemskim życiu.) Proces polegał na oczyszczaniu podpinaniu wielości wersji ścieżek czasowych życia Duszy tu, pod jedną, podlegającą rozwojowi do nowych parametrów życia, tych najbliższych sercu, Bogu, światłu źródła. Naprawdę zmierzamy ku nowemu, widać to już bardzo mocno.

Obecnie mamy czas, kiedy energie pracują w naszych polach rodowych. Jest to też bardzo mocno widać na sesjach. Ruch idzie najpierw od nas, czyli robimy porządki w sobie, by potem wyjść do szerszego kontekstu, czyli do naszych korzeni, do rodu, z którego wyszliśmy i który bardzo silnie nas kształtuje. Energie pracują na to, by uwolnić tę kodującą nas przestrzeń. Nie robi się tego przez odcięcie, a przez uwolnienie, przepracowanie, przepuszczenie tego, co zalega w doświadczeniach przodków i co bardzo wpływa na nas.

Od mniej więcej półtora tygodnia jestem w procesach ciała, które silnie przemawia. Abym mogła to rozpoznać w sobie, Dusza wyłączyła emocje i umysł, i dała odczuwanie ciała. Okazuje się coś bardzo ciekawego: mowa ciała jest równie silna co myli i emocje. Ciało jest w stanie opowiedzieć kompletną historię, poprowadzić do uzdrowienia i wolności, ponieważ jego naturalnym stanem jest homeostaza, czyli równowaga. I to jest czas, kiedy nasze ciała wołają, ponieważ to, co zapisane w nich - nasze i od przodków, nie może być przeniesione na nowy, kolejny poziom energetyczny. Nie ma tam energii, z których zapisy rodowe mogłyby się utrzymywać, dlatego jest czas na zrzucenie balastu. Czas na uwolnienie tego, co już nieaktualne. Jest też czas na zdrowie po prostu i to w każdym aspekcie.

Nasza praca nad sobą w tu i teraz uwalnia pole zbiorowe, czyli czwarty, kolektywny wymiar Ziemi od starego systemu, od dezaktualizującej się doświadczeniowej matrycy energetycznej czasów trudu życiowego. W ten sposób (na podstawie naszej pracy) uwalnia się Ziemia, ponieważ pole kolektywnego doświadczenia ludzkości jest polem podświadomości planety. Jedną z jej warstw. Ziemia potrzebuje także oczyścić się do nowego.

Czas ciała

Ciało opowiada historię rodu. Potrzebujemy wejść z tym w świadomy kontakt. W moim przypadku ukierunkowała ten proces Iza Kopp, która w tych dniach prowadzi na fb cykl spotkań Posłucham cię miednico. Spotkania okazały się być silnie transformującym narzędziem do pracy. Dzięki Agnieszce, która podesłała link, to narzędzie zaistniało w mojej przestrzeni i pozwoliło zrozumieć, świadomie pracować z tym, o czym od 1,5 tygodnia opowiada fizyczność ciała. Proces jest dogłębny. Jest w nim wiele bólu, łez, trudu doświadczenia przodków, kobiet i mężczyzn. Jest wiele zrozumienia dla tego, co w moim ciele. Wzruszenie i wdzięczność dla niego, że to wszystko udźwignęło. Jest też zrozumienie kolejnego aspektu ziemskiej drogi i naszego miejsca w niej, miejsca naszych Dusz, miejsca Ziemi.

Jest tego ogrom. Dlatego jeszcze większa wdzięczność dla osi, którą mam w sobie, dla obecności Duszy, która jest mi latarnią, stałą przystanią w tym wszystkim. Do niej mogę się odnieść. Nie pytam, nie jestem ciekawa. To już nie ten etap. Po prostu płynę, pozwalam rzece doświadczeń przemawiać. Pozwalam przodkom przychodzić. Pozwalam Duszy BYĆ. To wystarczy. Reszta jest przepływem, a ja nie jestem w nim sama.

Dziś będzie bardzo szczerze, bo inaczej być nie może. Czuję, że stan faktyczny potrzebuje być WYPOWIEDZIANY, czyli uwolniony. Chcę także w ten sposób wyrównać, oddać energie, które dostałam i puścić je dalej, by inni mogli z nich skorzystać. Jesteśmy jednością.

Dziękuję Duszy, że mam takie miejsce, w którym mogę się podzielić. Dziękuję, że mogę do tego miejsca zaprosić innych. Jesteśmy w tym wszystkim połączeni. Jesteśmy w tym razem. Tu nie ma winnych. Nie ma ofiar i nie ma oprawców. Wszyscy grają jakieś role. Dobrze, że można mieć tego świadomość i dystans. Nie mniej jednak rola krzywdzonych i rola oprawców musi być zauważona, jeśli ma nastąpić uwolnienie. Nie krzywdzimy się z miłości. Krzywdzimy się z bólu. Każdego z nas i atakowanego, i atakującego coś boli. Uświadom to sobie. Stań ponad, gdzieś po środku, a otworzą się drzwi do pracy. W drogę.

Będę opowiadać o tym, co szło każdego dnia pod prowadzeniem spotkań z Izą. Jeśli chcesz czy czujesz, że potrzebujesz wejść w to głębiej, polecam tobie fbookowe spotkania w cyklu Posłucham cię miednico. (Link do spotkań tutaj.) Moja Dusza mnie tam poprowadziła, więc uznaję to za dobre narzędzie do wewnętrznej transformacji. I tak też potwierdza praktyka, co mnie w oczywisty sposób przekonuje, ponieważ drogę mierzę materią, realną poprawą. A ta właśnie się dokonuje w ciele.

Ze względu na to, że mam ogromną wrażliwość energetyczną spotkania i medytacje odsłuchuję wieczorami lub dnia następnego, kiedy ludzi bezpośrednio już w niej nie ma. Zostają tylko systemowe energie, w które wchodzę, by pobrać z nich to co jest dla mnie i zostawić w polu zbiorowym to, co ode mnie do pracy w przestrzeni zbiorowej może się przydać innym. W ten sposób oddziaływanie energetyczne biorących udział w spotkaniu jest lżejsze, nie tak intensywne. Być może wystarczy ci to, co tu jest we wpisie, a być może będziesz chciał/ chciała wejść głębiej w procesy z Izą. 

Ocean łez, rzeka życia

Pierwsze spotkanie dotyczyło uwalniania oceanu nagromadzonych łez, które kumulują się pasie i obręczy miednicy. Promieniując na ciało zaburzają przepływ płynów w organizmie. W medytacji ukazały się kobiety rodu, utopione w niewypłakanych łzach. Zanurzone po brodę stały uwięzione w zatrzymanych emocjach: trudu życia, gwałtów, naruszeń, zdrad, porzuceń, bólu, tęsknoty, obaw, samotności, utraconych dzieci, dzieci niechcianych, traumatycznych porodów, tajemnic, przemocy fizycznej, niezgody na kobiecość, niezgody na mężczyzn, niezgody na rolę społeczną, zbyt ciężką dla ciała pracę, zbyt wielkich obciążeń emocjonalnych i fizycznych, lęku o przetrwane, ucieczek, śmieci, głodu, zimna, agresji, wojen. Widziałam to jako ogromną ilość „śmieci” wypełniających rzekę rodową w linii kobiet.

Kiedy rozpoczął się proces uwalniana rzeki niewypłakanych łez, która przepływała przeze mnie, wszystkie śmieci zatrzymywały się na nas, a Dusza odprowadzała je do Boga. Byłyśmy jak filtr. Za nami, za plecami wypływała przefiltrowana, czysta rzeka, która biegła w przyszłość. Kiedy proces się zakończył, kobiety/ Dusze stanęły w kole, zatańczyły i zaśpiewały razem. Pożegnały się. Każda ruszyła w swoją stronę, ponieważ nie ma już potrzeby i więzi aby trwać w tym co było. Matryca energetyczna utrzymująca Dusze w rzece łez została rozpuszczona/ uwolniona. Odtąd każdy może ruszyć do swojej linii życia, by rozpocząć dalszą drogę. Nastał czas na nowe.

Uwalnianie pamięci przestrzeni

Podczas drugiego dnia pracowaliśmy z uwalnianiem miejsc doświadczeń, czyli uwalnianiem linii czasowych doświadczeń przodków. Tu ogólnie pracował pierwiastek męski. Wychodziło przerażające zimno, zamrożenie, odrętwienie, trud doświadczenia, obciążenie mężczyzn, których pochłaniało poczucie winy albo złość, przeradzająca się w agresję w związku z tym, że nie dają rady unieść życia, rodziny, spełnić swojego „obowiązku”, powinności wobec życia, rodziny, roli społecznej jaką mają mężczyźni, których zadaniem jest zaopiekować się, zapewnić byt kobietom i dzieciom, które przy nich są. To na poziomie energetycznym jest relacja pomiędzy energią męską, a żeńską. To, co męskie jest przestrzenią, stelażem dla rozkwitu żeńskiego. Efektem tego, że mężczyźni nie mogli/ nie byli w stanie spełnić swojej roli, była ucieczka, głęboki ból, mróz emocjonalny (zamknięcie, zablokowanie emocji, czucia) alkoholizm, porzucanie rodzin, agresja w stosunku do kobiet i dzieci, dominacja, w której, w głębokiej podstawie leżał ból i bezsilność. Energia bezsilności mężczyzn uwalnia się poprzez ból przedramion i dłoni, które nic nie mogły zrobić, bo nic się nie dało zrobić. To były trudne, uwikłane społecznie, historycznie i ekonomicznie czasy, zbyt dużych podziałów, ograniczeń, biedy, wojen, trudu i mozołu życia, którym mężczyźni najzwyczajniej w świecie nie dawali rady.

Doświadczenia rodu zapisane w ciele

Nabrałam głębokiego szacunku do mojego ciała, do ciała ludzkiego, które jest jak wór wypchany ogromnym energetycznym balastem. To było/ jest niesamowite oglądać ile jesteśmy w stanie pomieścić w ciele. Tylko jakaś część tych zapisów pochodzi z nas. Reszta jest balastem rodowym. Słowem - niesiemy za naszych przodków. Ich traumy układają nam życie. Ich sukcesy wspierają nas. A my jesteśmy w tym gdzieś pomiędzy. I to my mamy moc puścić to, co po lewej i to, co po prawej. To my mamy moc połączyć męskie i żeńskie, mamę i tatę, kobiety i mężczyzn, by wszystko w końcu dopięło się w całość i zaczęło wzrastać. Z uzdrowienia i połączenia tego rodzi się drzewo życia (możesz o tym poczytać tutaj.) Aby tak mogło się stać, potrzebujemy uwolnić to co podzieliło ród. Co oddzieliło męskie i żeńskie, przejawiając się podziałem, dualizmem w nas. To koniec, a my ten koniec właśnie przeżywamy i transformujemy.

Jest czas na jedność. Czas na doświadczanie piękna i radości życia. Nasi przodkowie doświadczali w trudzie. Drapali pazurami o podstawowe aspekty życia: rodzinę, dom, schronienie, ciepło, miłość, bliskość, seksualność. Oni doświadczali, funkcjonowali na poziomie podstawowych, materialnych, fizycznych aspektów życia. My, ich wnukowie i prawnukowie żyjemy w dobrych czasach, w dobie rozwoju cywilizacyjnego. Obezwładniająca bezsilność, przodków, którzy nic nie mogli zrobić, nas nie dotyczy już tak silnie. Mamy możliwość doświadczać wyższych aspektów życia i człowieczeństwa.

Moja Dusza często o tym mówi, że żyjemy w dobrych czasach, w których mamy miejsce i przestrzeń na życie, na rozwój, na poszukiwanie siebie, ponieważ rozwój technologiczny pozwala nam mieć CZAS. Mamy pralki, zmywarki, ciepłe domy, wodę w kranie. Mamy wszystko w sklepach. Nasi przodkowie tego nie mieli. Utonęliśmy w tym jako ludzkość, gnamy za posiadaniem, realizując nieuświadomione pragnienie przodków, by mieć lepsze życie. Czas jest rozpuścić kody trudu i mozołu istnienia. Kody biedy i niewystarczalności. Czas jest połączyć się z obfitością przestrzeni, która jest podstawą Boskiej Kreacji. O życie nie trzeba walczyć. To nie tak. Życie toczy się w sposób samoistny, a my z tego nurtu zostaliśmy wypchnięci. Wracamy.

Emocje wyłączone, głowa wyłączona. Wszystkie dolegliwości ciała z początku drogi z Duszą powróciły. Tym razem jednak wiem, że nie są moje. To z rzeki rodu, z którego się wyłoniłam. Ciało opowiada historię przodków zapisaną w nas. Boli wszystko, co może boleć. Nieprawdopodobne napięcie w ciele. Pracuje taka przestrzeń, że my tu być szczęśliwi nie możemy w tym świecie. Nie mamy na to szans. Taki przekaz idzie z przeszłości od rodu. Bolą przedramiona i dłonie. Uwalnia się niemoc i bezsilność, tych co przed nami, tych, którzy nic nie mogli zrobić, bo nic nie można było zrobić.

My żyjemy w innych czasach. My możemy wiele, może nawet wszystko zmienić, więc zróbmy to.

Stawy (ciężar, trud życia), biodra, kolana, nadgarstki, dłonie, palce. Ból mięśniowy, jakby człowiek był wielkim ogromnym, wewnętrznym ściskiem, napiętym do granic wytrzymałości. Zaciśnięte pięści mężczyzn, zamknięte (ściśnięte) biodra i brzuchy kobiet. Uwalnia się spięcie i wysiłek życiowy. Pasy szarej energii wychodzące z przedramion i dłoni (trud życia, bezsilność, niemoc). Żołądek (ogień), zatrzymane emocje mężczyzn, nagromadzone energie złości, bezradności, bólu, zmartwień, głodu, zimna. Serce w tym wszystkim wolne. Ono należy już do Duszy, do Boga.

Kobiety przyjmowały na brzuch - jelita są zamrożone, zaśluzowane, nie pracują. Stan zapalny. To, co z macicy promieniuje na brzuch, na powłoki brzuszne (trudne, traumatyczne, wysiłkowe porody), na układ trawienny (jelita - niewypowiedzine, ukryte sprawy, tajemnice, traumy - tu też gardło i migdałki), nerki. Boli lewa strona ciała pracują bardzo silnie, wewnętrzne strony ud (agresja od mężczyzn). Ciężar życia na łopatkach, na karku, ramionach, drętwiejące z wysiłku życia dłonie. Na przemian lodowate zimno i gorąco, sztywność całego ciała. Zimno, głód, zmartwienie o podstawowe aspekty życia, o przetrwanie, o dzieci. Ciężar rodzenia kolejnych do trudnego świata. W procesie uzdrowienia kobiety wyjmują mi brzucha czarne kamienie ich doświadczeń dając w zamian kwiaty. Brzuch jest obolały, wzdęty i z dwoma przepuklinami. Noszę w nim energię doświadczeń kobiet rodu. Czas to wyzwolnić. Uwalniam ostatecznie napady objadania (zajadanie emocji, głód). Uświadamiam sobie, że jem dla przodków. Mi przecież niczego nie brakuje. Wszystko jest dostępne. Puszczam także palący wstyd, który wychodzi czasem z najgłębszych przestrzeni mnie, gdzieś z ramion. Puszczam niechęć i obowiązek kobiet do mężczyzn, także w przestrzeni seksualności.

Spotkanie z pradziadkiem. Tatą mojej babci, który zmarł, gdy ona miała cztery lata. Prababcia zmarła przy porodzie. Pradziadek wędrował od gospodarstwa do gospodarstwa pracując za żywność i dach nad głową (Ukraina). Wędrował z maleńkim dzieckiem na ręku lub na barana. On był w procesach najbliżej mnie. Jego złość, bezradność, utknięcie, zmartwienie, samotność, żal po stracie żony, strach, niewypowiedziane emocje noszę w żołądku od trzynastu lat. Jak ten mężczyzna mógł się czuć? Co myślał umierając, osierocając czteroletnią córkę, która została na świecie całkiem sama? Mogę sobie to tylko wyobrażać. To on przynosi mi wiadro wody, by ugasić ogień emocji mojego żołądka, który nieustannie i cyklicznie u mnie choruje. Jego spracowane dłonie, dobrotliwy uśmiech na twarzy, mądrość oczu i wielka czułość dłoni przyłożonej do mojego policzka. Nie trzeba już cierpieć. Czas uwolnić więzi.

Lub młoda kobieta, która boi się oddawać mocz, ponieważ ból w okolicy krocza, po gwałcie jest tak wielki, że wstrzymuje się do momentu, kiedy nie można już wytrzymać. Idziemy razem do łazienki, by doświadczyć zmiany: sikanie jest bezpieczne. Nie boli.

Zobaczyć, uznać i uwolnić

Szanuję wasze doświadczenia przodkowie. Kłaniam się wam w wielkim uznaniu. Nam tutaj dziś jest trochę łatwiej. Jesteśmy też waszymi spełnionymi marzeniami. Możecie w końcu odpocząć. Może w spokoju odejść.

To tylko krótki opis procesu oczyszczania pola systemowego rodu, kóry wciąz trwa. Wygląda na to, że nam się czyści zbiorowo w polu kolektywnym Kochani. I pięknie. To do wolności. Czyszcząc u siebie dokładamy się do pracy zbiorowej dla Ziemi, dla ludzkości. My nie musimy cierpieć. Jakkolwiek też trudno by ci teraz nie było w drodze integracji, pamiętaj: chciałeś tu być i chciałeś pomagać.

Trauma zapisuje, zamyka się w ciele zatrzymując, blokując przepływ impulsów elektrycznych/ enegii. Powoduje zmiany tkanek w tym obrębie. Zaawansowana forma tych zmian to rak. Rak rodzi się z nagromadzonych, zastanych w ciele złogów energetycznych. Dziś wiemy już gdzie szukać ich źródeł. Dzięki ci świecie za tę możliwość. Dzięki za ludzi, którzy w tym pracują, tak na poziomie medycyny/ materii jak i duchowości. Dzięki tym, którzy nam pomagają z wyższych wymiarów.

Kilka lat temu nie widziałam drogi ludzkości.To była czarna dziura. Dziś ten kierunek znam. On prowadzi ku światłu. Nie ma już odwrotu. I dobrze. Mamy prawo być szczęśliwi. To jest ten czas.

Dziękuję ci Duszo, że jesteś ze mną w tym wszystkim. Dzięki, że przynosisz mi wiedzę i zrozumienie na wszystkich poziomach. Jest trudno, ale jest też przygoda (roz)poznawania siebie. Swojego miejsca w oceanie istnienia. Teraz trwa rozdział pt. ciało.

To jest niezwykłe móc stać obok w wewnętrznej jedności. Patrzeć na to co się w życiu przeszło. Patrzeć na uwarunkowania rodziców, traumy przodków. Mieć ABSOLUTNE ZROZMIENIE I AKCEPTACJĘ dla tego, co było, niezależnie od tego jak trudne to było. Patrzy się z miłością i jeden wniosek rodzi się w sercu. Nikt tu niczemu nie jest winny. Wszyscy płyniemy w tym co jest razem, a oskarżamy się z bólu, nie z miłości. Pracuje silnie miednica. Bolą stawy, gdzieś na bardzo głębokich, nieuświadomionych pokładach rodzi się AKCEPTACJA, USZANOWANIE I PRZYWOLENIE na to, co jest, co było i co będzie. Tak rodzi się wewnętrzna wolność. Tak rodzi się człowiek świadomy, na którego kosmiczna rodzina dawno już czeka. Wkrótce usłyszysz: witaj w domu Gwiezdny Podróżniku.

Pozdrowienia Kochani w osobistych drogach. Nie rezygnujcie. Do ugrania jest wolność, spełnienie i szczęście. Wszystko inne jest dodatkiem.

Ps. Co się okazuje: pierwiastek męski uzdrawia się poprzez uzdrowienie pierwiastka żeńskiego. To logiczne. Początkiem każdego mężczyzny jest kobieta. Żeńskość jest podstawą życia. Podstawą wszystkiego. Ocean PraEnergi, energetyczna zupa, z której wszystko się wyłania, jest natury żeńskiej. (Poczytasz o tym tutaj.) Z niej wyłania się boska (męska) świadomość, która otacza żeńskość. Nawet Bóg powstał (w przejawianiu) z tego co żeńskie. Tak na prawdę zaś, wszytko to jest całością. Wzajemnie się dokarmia i uzupełnia. To jest stan homeostazy, do którego dążymy na każdym poziomie, także na poziomie Duszy.

Wszystko to w pełnię księżyca z częściowym zaćmieniem, gdzie możemy ogladać siebie w zbliżającym się cyklu oddawania. Dziś także zaczęła się spóźniona miesiączka, która u kobiety jest cyklicznym czasem odpływu z organizmu, oddawania energii, materii, oczyszczania. Kochane kobiety, uwolnijcie i połączcie się z cyklem swojego organizmu. Tam ukryta jest potężna moc. Uświadomcie sobie także, że wyzwolenie tego świata odbywa się przez nas, przez kobiety. Nasze uzdrowienie uzdrowi męskość. Nasze wyzwolenie i powrót do pełni twórczych sił uzdrowi ten świat. Ziemia jest kobietą, a my strażniczkami i przejawem jej mocy.

Pozdrowienia w drodze do wolności.

Płyniemy w tym razem.

 Afirmacja: MOJA SIŁA LEŻY W MOIM PODZIEMIU.

 Po procesach wracam do domu. Wracam do serca.

Uwolnioną energię, ukierunkowuję zgodnie z wolą mojej Duszy i na zdrowienie, zharmonizowanie ciała.

Ciało jest ważne.

Ps.2. Dzień później rozpoczęła się druga faza procesu uwalniania rodu: uzdrawianie świadomości przodków, czyli uzdrawianie cząstek Dusz. Świadomości przodków przychodzą do tu i teraz, by doświadczyć, uzdrowić, ogrzać się w przestrzeniach mojego życia. Żeby móc zobaczyć, że ono jest - że może być spełnione, dobre i szczęśliwe. Że można komfortowo żyć, pracować z przyjemnością, bo dla siebie i na swoim, być w dobrym, spełnionym związku, gdzie dzieci mają warunki do tego, by wzrastać. Widzą, że życie może być szczęśliwe i lekkie, że można z akceptacją przyjmować to, co bywa trudne.

Pozwalam przychodzącym być tak długo jak potrzebują. Dla każdej świadomości coś innego jest istotne. Gdy się nasycą - odchodzą spokojni do swoich przestrzeni. Jest w końcu tak, kiedy można wziąć oddech. Długi, spokojny, głęboki oddech ulgi. Wszystko jest dobrze. A ja czuję się tak, jakby mi ktoś spuścił balon z brzucha. Dziękuję wszystkim i za wszystko.

Jesteśmy spełnieniem marzeń tych, co przed nami.

Człowiek, to nie tylko system. Człowiek to także podróżująca przez istnienie nieskończona Dusza.

O rodzie rozmawiamy z Kamilem Mieżeniem TUTAJ.

Poczytaj także:

Dusza Rodowa.

Rubinowa sieć Ziemi - nowa jakość w drodze ludzkości. 

Jeden krok więcej. O męskości i żeńskości.

Seksualność i związki człowieka nowych czasów.

Siła kobiecości.

Seks - energia życia.

O oczyszczaniu i uwalnianiu energii doświadczeń.