Wirusowa transmutacja - element ewolucji ludzkości.
Koło życia to dopełniające się wzajemnie elementy, które istniejąc, wynikają z siebie tworząc kruchą, ale solidną podstawę Istnienia. Wszyscy razem i wszystko razem tworzy całość - Boską Kreację. Potężna i niezwykła to siła. Niezgłębiona tajemnica DZIANIA się, której mogę jedynie dotykać osobistym poznaniem. Jedynie i aż. Im więcej widzę, tym bardziej uzmysławiam sobie, ile jeszcze nie wiem. Przygoda trwa. Rozwój twa. Życie trwa. Niezniszczalnie.
Dusza mówi, że przechodzimy jako ludzkość wirusową transmutację. Jest to też (że się tak bezpośrednio wyrażę) selekcja naturalna jednostek słabszych i nieprzygotowanych do nowych czasów. Nie da się pominąć tego etementu. To etap drogi. Nie jedyny zresztą. Niedostosowani będą odchodzić, a Dusze wcielać się po raz kolejny w nowych parametrach. Jest to jeden z elementów procesu przejścia.
Chciałam podzielić się doświadczeniami i wnioskami z procesu choroby, który przechodziłam z dziećmi w ostatnim czasie, pod kontrolą i czujnym okiem swojej Duszy.
W lutym synuś przyniósł ze szkoły wyjątkowo agresywnego wirusa. Jednego wieczoru rozchorował się on, drugiego dnia z córką dołączyłyśmy do niego. Jedna doba wystarczyła, aby sprawy przybrały bardzo gwałtowny obraz. Mąż na zewnątrz spraw, zdrowy jak ryba. Ja akurat w momencie osłabienia energetycznego.
Pokazało mi to jak bardzo jestem połączona energetycznie ze swoimi dziećmi. Czy w wieku 10 i 13 lat więzy nie powinny się już rozluźniać? Sporo było przemyśleń na ten temat. Widziałam/ widzę, jak łączy nas energetyczna pępowina. To w jakim tempie żeśmy się rozłożyli, było też dla mnie oznaką, że dzieje się jakiś proces. Choroby z przemian przychodzą nagle/ gwałtownie i (zazwyczaj też) odchodzą szybko. Zrozumienie przychodzi jak zawsze po wszystkim, gdy energie opadną. Tak się akurat złożyło, że rozpoczęłam siedmiodniowy post, czyli czas niejedzenia z projektem odmładzanie na surowo, ponieważ od kilku miesięcy jest dla mnie czas pracy z ciałem, uwalnianiem się od programu jedzenia. Ma być surowy witarianizm i pożywianie się raz na dzień – trzy.
Wirus rozwinął się bardzo szybko, objawiając się potężnym bólem ciała i wysoką gorączką. Docelowo (po dziewięciu dniach) rozwinęła się angina, czyli mój stały zestaw. Synuś zatoki, córcia pokonała chorobę sama. Wszyscy mieliśmy bóle uszu. Pierwsze dwa dni nic nie jadłam w związku z postem. Trzeciego dnia wyszłam z programu i przeszłam na świeże soki z dodatkiem czosnku, po trzech dniach zaczęłam połykać środki przeciwgorączkowe i zapalne. Po dziewięciu dniach przyjmuję antybiotyk. Wiem, że już mogę, ponieważ w energiach zadziało się to, co miało się stać. Zdrowienie jest też inne niż zazwyczaj, bo i choroba przebiegała inaczej, jakby na poziomie energetycznym. Potrzebowałam dużo spać, odpoczywać, przebywać w izolacji energetycznej, w sobie. Potrzebowałam popłynąć za sobą, nastawiając wewnętrzne anteny na siebie. 2020 jest czasem indywidualnych dróg. Nie spodziewałam się, że także w takim aspekcie.
To był/ jest czas bardzo silnego zanurzenia w sobie i wsłuchiwania się w ciało. Czas uważności w stosunku do dzieci. Z synusiem jedną noc spędziliśmy w szpitalu na obserwacji z powodu duszności. Badania wykazały infekcję wirusową, grypa ujemna, więc tak, czy siak wpisaliśmy się w nurt światowy ;) W ogóle w naszej okolicy ludzie bardzo chorowali, szkoły puste o połowę dzieci. Wyglądało na to, że proces na poziomie energetycznym dzieje się w szerszej skali. Trzy tygondnie potem oficjalnie zaczęła się pandemia w naszym kraju.
To był czas odpoczynku, głębokiego wewnętrznego spokoju. Dusza patrzyła, ale nie ingerowała milcząc, co było dla mnie sygnałem, że TAK MA BYĆ.
Przez pierwsze trzy dni miałam poczucie, że potrzebuję się w tej chorobie zanurzyć, posłuchać siebie, posłuchać ciała. Mam też poczucie, że to, co przechodzimy jest elementem zmiany, transformacji, przeskoku na kolejny poziom. Trochę też sprawdzian, weryfikacja tego, kim/ czym się jest w środku. Choroba wyglądała jak skanowanie energetyczne. Chodzi o wewnętrzną stabilność, wolność i podążanie w sposób niezależny, a także (na poziomie wirusa) likwidwanie wzorców niezgodnych ze źródłowymi w ciele i w energiach. To jest niezbędne, byśmy mogli funkcjonować w wyższych częstotliwościach, do których za chwilę przechodzimy. Tylko spokój nas ratuje. Po prostu musimy to przetrwać.
Wszyscy podlegamy zbiorowym procesom. Wszyscy przechodzimy na kolejny pozom. Największe wewnętrzne procesy dzieją się właśnie w chorobie, gdy przewrócone jest dokumentnie wszystko na poziomie energii i materii. Poruszone do dna. Zamierzam wykorzystać potencjał zmian, choć to niełatwe. Wiem jednak doskonale, że prowadzi do kolejnych przestrzeni. To element naszej transmutacji. Oczywiście jak zachorujesz, potrzebujesz i masz prawo działać. Warto jednak czynić to z poziomu swojego wnętrza, a nie pod wpływem zbiorowej fali. To, czemu poświęcasz swoją uwagę rośnie. Jak się rozchorujesz, będziesz się martwić. Po co wcześniej? Po co podpinać się pod zbiorowe pole strachu i to na skalę globalną? Pochłonie cię to, bo jesteś w mniejszości, a wewnętrzne, niezintegrowane wilki dodatkowo zrobią swoje. Myślmy samodzielnie, czujmy niezależnie.
Wielkie pomieszanie, zbiorowe emocje na skalę globalną, to znaki tego czasu. Czasu przemian. Pozostań w nich niezależny i wolny. To kwestia wewnętrznej ciszy i przepracowania osobistych programów.
Obalić mity
Chciałam przy okazji obalić mit duchowości, że człowiek światła nie choruje. Może tak jest, ale póki co doświadczenie tego nie pokazuje. Procesy rozwoju wciąż trwają. Mamy globalną (r)ewolucję i wszyscy jej podlegamy bez wyjątku. To element naszego i Ziemi wzniesienia. Przechodzenie na nowe poziomy, to dezaktualizacja poprzednich struktur i logowanie nowego. Materia znosi to w określony sposób wedle praw, które ją obowiązują w gęstym wymiarze i wedle praw tego świata. Nie jesteśmy od tego oddzieleni. Oczywiście choroba nie jest przyjemnym doświadczeniem, ponieważ wiąże się z obniżeniem energetycznym, wejściem w konkretne jakości energetyczne z bieguna trudnych. Ale KAŻDA sytuacja na w tym świecie ma swoje lustrzane odbicie (jak mawia Mama Dusza). Bezwzględnie i bez wyjątku. Więc w każdym trudnym znajdziesz też aspekt pozytywny, ponieważ to taki świat. Świat dualizmu/ podziału. Jakkolwiek: OBIE kategorie - wzrostu czy upadku, są tą samą energią przejawioną jedynie przez bramę różnej jakości. Wszytko co istnieje zawiera się w Bogu i wszystko BEZ WYJĄTKU jest Nim. To, jak to oceniamy z poziomu naszego człowieczeństwa to już inna sprawa. Życie i śmierć są neutralne w swojej istocie. Znaczenie nadajemy im dopiero z poziomu filtra emocji czy myśli.
Patrząc na moment drogi ludzkości z punktu ewolucyjnego (bo to jest sprawa wielowymiarowa), z punktu rodzących się nieustannie we Wszechświatach cywilizacji, czas w którym jesteśmy jako ludzkość, jest czasem segregacji tych, którzy ewoluują, wyewoluowali czy rokują na ewolucję, od tych, którzy stoją w miejscu. Selekcja jest naturalnym elementem cyklów istnienia, podstawowym prawem naturalnym. Najdoskonalej przystosowane do zmian, do nowego, jest zawsze podstawą kolejnego kroku. Spojrzyj z dachu doświadczenia, a ujrzysz więcej.
Życie po prosu jest, Ty po prostu jesteś
Wszystko inne jest jak zmarszczki na jeziorze. One zaburzają taflę, ale nie szkodzą samem jezioru. Jako ludzkość w większości bytujemy tutaj na poziomie zmarszczek, nie uświadamiając sobie w ogóle jeziora. To się zmienia. Obecne czasy mają tę zmianę spowodować. Pomieszanie jest zawsze elementem narodzin nowego. Mam ten komfort wewnętrznej wolności, ponieważ przeszłyśmy z Duszą naszą drogę i uwolniłyśmy się z reguł ziemskiego doświadczenia, pozostając w nich jednocześnie, jednak na poziomie wewnętrznego zjednoczenia z Boską Kreacją. Jesteśmy (samo)świadome w świecie systemowego zniewolenia. Jesteśmy wolne w niewolnym wciąż świecie. To wielki przywilej w tych szalonych czasach.
Więc jedyne, co można zrobić to zacząć od siebie, przejść osobistą drogę i uwolnić się do stanu Dziecka Bożego. Uwolnić się by być spokojnym wobec tego, co przeżywa świat, bo to jeszcze nie koniec. Ogromny komfort istnienia: wolność od lęku o śmierć, wiedząc, że jest ona jedynie zmianą stanu skupienia.
Byłeś, Jesteś, Będziesz. Niezależnie od nakładki doświadczeniowej, w tym przypadku akurat ludzkiej. Do czego wzywa cię twoja Dusza? Czas ruszyć w podróż ku waszej osobistej wolności. Drogą jest serce. Nowy świat jest możliwy. Po prostu powiedz tak.
Jestem wcieloną Duszą w ziemskim świecie. JESTEM. To jedyny sens, ogromne pole, które zawiera w sobie wszystko. Drogę Istnienia i przygodę życia.
Cel
Jednym z wielu naszych zadań z Duszą tutaj, jest przełamywać schematy myślowe, poszerzać perspektywy widzenia i otwierać nowe płaszczyzny poznania. Zmieniać utarte ścieżki postrzegania, przełamywać ramy myślowe, otwierać nowe horyzonty poznawcze. Chciałam zwrócić waszą uwagę na aspekt tego, co się dzieje w procesie globalnym i rolę wirusa w tym.
Na ten moment biologia uczy nas, że wirusy są osobnymi tworami w łańcuchu obiegu życia. Nie zalicza się ich do organizmów, ze względu na ich niezdolność do samodzielnego przeżycia i rozmnażania się poza organizmem żywiciela. Wirusy uważa się za wewnątrzkomórkowe pasożyty, które są całkowicie zależne od żywych komórek pełniących rolę ich gospodarza. Komórki są żywicielami dla wirusów./ Wikipedia
Wirusy rozmnażają się poprzez powielanie swojego genomu (to rodzaj wirusowego DNA) w którym zawarta jest informacja genetyczna do stwarzania kolejnych form. Komórka żywiciel, którą zainfekuje wirus, musi obumrzeć (między innymi z powodu deformacji wewnątrzkomórkowej). W ten sposób nasz organizm jest zmuszany do produkcji nowych komórek w celu uzupełnienia ubytków. Dlaczego ja o tym piszę: ponieważ chciałabym byśmy zwrócili uwagę na aspekt odnowy organizmu pobudzonego chorobą wirusową do regeneracji tego, co zostało „uszkodzone”. Kiedy wirus wnika w komórkę, oznacza to, że z jakiegoś powodu jest ona osłabiona lub uszkodzona. W tym kontekście warto spojrzeć na wirusy jako na pewnego rodzaju organizmy sprzątające/ porządkujące. Swoją działalnością w ciele powodują uruchomienie procesów regenerujących/ odnawiających struktury organizmu.
Oczywiście jeśli zainfekowany organizm jest w znacznej mierze osłabiony, chory, sytuacja może skończyć się najgorszym z możliwych scenariuszy czyli śmiercią. Zwykle jednak, u przeciętnej zdrowej osoby o prawidłowo działającym systemie immunologicznym, choroby są pewnego rodzaju oczyszczaniem, odświeżaniem, regeneracją organizmu. Lekarz moich dzieci często powtarza, że nabywanie odporności kształtuje się poprzez chorowanie. Wirus zajmując uszkodzoną komórkę i powodując jej śmierć, prowokuje organizm do uruchamiania mechanizmów regeneracyjnych/ obronnych. Tak toczy się rowój. To co się dzieje w tej chwili na świecie, odbywa się poprzez działania głównie na poziomie minusowym, na poziomie strachu. Nikt nie, powie, że jest też aspekt plusowy. Od początku roku na grypę zmarło w Polsce ponad 160 osób. Nikogo te informacje jakoś specjalnie nie przerażają.
Dbaj o siebie. Dobrze się odżywiaj. Utrzymuj higienę rąk. Zażywaj umiarkowanego ruchu. Wychodź do energii Ziemi. Zanurzaj się w sobie. Bądź spokojny. Pracuj nad wewnętrzną czystością, bądź w bliskim kontakcie ze swoją Duszą/ energią i niczym się nie martw. Po co to robić zawczasu.
Bądź świadomy człowieku i nie daj sobą manipulować.
W kole życia, w naturze istnieje grupa organizmów zwanych destruentami/ reducentami. Należą do nich m.in. grzyby i bakterie, których zadaniem jest rozkładać zużytą materię na części pierwsze, by na powrót wydobyć z niej podstawowe pierwiastki/ związki organiczne i ponownie umożliwiać ich obieg w naturze, poprzez wykorzystanie ich przez organizmy wyżej wyewoluowane.
Chciałam wam uświadomić, że ANI JEDEN element ziemskiego ekosystemu nie jest zbędny, czy niepotrzebny. Zamiast stresować się niesieni zbiorową falą, zastanówmy się raczej co zrobić i jak zadziałać by ocalić kruchą równowagę ziemskiego ekosystemu, z ktorą jesteśmy, jako organizmy biologiczne ściśle powiązani. Zaburzony balans spowoduje naszą zgubę i to my będziemy za to odpowiedzialni. Choć wirusy postrzegane są przez naukę jako szkodliwe pasożyty, to dla mnie są elementem porządkującym świat organizmów żywych. Są pewnego rodzaju służbami sanitarnymi odpowiedzialnymi za naturalną selekcję.
Odważ się spojrzeć inaczej. Prawda leży zawsze gdzieś po środku. Jesteśmy częścią czegoś większego. Jesteśmy częścią misterium życia. Nie jego panami, choć za takich się uważamy. Osiągnęliśmy wysoki stopień rozwoju cywilizacyjnego. Wykorzystajmy go do lepszego życia, a nie po to by zafundować sobie samozagładę. Rewolucja odbywa się wewnątrz nas.
Zapomnieliśmy podstaw, dlatego manipulowanie nami za pomocą strachu jest możliwe.
Zbudźmy się.
Oglądałam ostatnio program naukowy, w którym pokazywano badania udowadniające, że za 30 % zmian ludzkiego DNA w drodze ewolucji do obecnego stanu odpowiadają wirusy.
Ps. Chciałam wam polecić wpis Penelope Smith, Are Viruses Sentient Beings? (wolne tłumaczenie: czy wirusy są istotami energetycznymi/ wrażliwymi/ żywymi), który pomoże poszerzyć perspektywę o energetykę tych organizmów (wszystko jest energią) i mam nadzieję pomoże zmienić punkt widzenia. Dla przetłumaczenia można skorzystać z translatora Google. Wpis jest w języku angielskim.
Artykuł przysłała Magda.
Niezależność myślenia, niezależność odczuwania, zwrot ku początkom pozwoli nam przetrwać czas zmian.
Świadomość to wolność.
Przeczytaj także bardzo ważny wpis na ten czas: