Ciało światła.
Zakończyłyśmy proces integracji ziemskiej drogi Duszy. Weszłam z Duszką w etap tworzenia ciała światła.
Od tygodnia w totalnej rozsypce w każdym aspekcie: umysłowym, fizycznym, emocjonalnym, energetycznym.
Od tygodnia obok siebie w przedziwnym spokoju, wzruszeniu, zawieszeniu. Podsumowania, nostalgia, uczucie końca, stany globalne, stany kosmiczne, człowieczeństwo, boskość. Senność. Częste łzy.
Od tygodnia w bólu wszystkiego. Jakbym była lustrem, które rozbiło się na miliony krystalicznych kawałków dryfujących w kosmicznej przestrzeni. Nawet w snach się rozpadam.
Rozmowa:
- Zostawiałaś mnie Duszo.
- Nie opuściłam cię ani na chwilę...
- Więc gdzie jesteś? (Czuję, że wysoko.)
- U Boga. Pracujemy nad tobą. Czas pomału zapraszać Boga do swojego życia. W większości drogi nie jesteś go świadoma.
- Ale jak jestem to mnie z butów wywala.
- To się zharmonizuje. Potrzebujesz rozpoznać i nauczyć się w jaki sposób Bóg chce się przez ciebie przejawiać. Potrzeba też nauczyć się świadomego posługiwania i zarządzania energią, która przychodzi od niego. To potężna moc. Potrafi zrobić wiele pięknego i wiele krzywdy. Energia źródłowa płynie niezależnie od tego czy przepuścisz ją przez bramę tak zwanego dobra, czy zła. Dlatego potrzeba krystalicznego serca i nieskazitelnych intencji. Potrzeba świadomości.
Etap pierwszy zjednoczenie, etap drugi nauka.
Przyszło Ci kiedyś do głowy, żeby zaprzyjaźnić się ze swoją Duszą? Ja tę wieź uczyniłam sensem i priorytetem swojego życia. Efektów nie byłam w stanie przewidzieć nawet w niewielkim ułamku.
Ciche bycie.