Menu
koniec ziemskiej gry

Kiedy opadasz na samo dno swojego człowieczeństwa, by odnaleźć tam wolność, jedyne co możesz zrobić, to przestać się szarpać, aby pozwolić procesom zaistnieć, a Duszy dokonać kolejnego kroku ewolucyjnego w ziemskiej grze.

Perspektywa

Od trzech dni jestem w procesie dekonstrukcji i składania się w nową konfigurację do kolejnego etapu drogi – bycia tu poza regułą dośwdczeniową i pracy na rzecz świata, czyli realizacji tego, co Dusza zaplanowała zrobić dla Ziemi i ludzkości w ramach rozwoju Boskiej Kreacji. To ostatni etap bycia Duszy tu – gdy po doświadczeniu i rozliczeniu energetycznym przychodzi czas na pracę na rzecz zbiorowości. Jesteśmy całością.

Stanów rozpadu pod nowe przechodziłam już kilka, więc jestem w zaufaniu do procesów. Stan dekonstrukcji, to taki stan, gdy wszystko się rozkłada, by (jak w kalejdoskopie): z określonych części powstało coś nowego, opartego na fundamencie poprzedniego etapu rozwoju. To jest taki czas, który przypomina stan zawieszenia w próżni. Nie ma się za bardzo do czego odnieść, ponieważ wszystko jest w poruszeniu. Nie wiadomo gdzie góra, gdzie dół, jedyna stała to Boski Dom Serca, który jest jak latarnia morska. To źródłowa STAŁA w tobie. Drugą taką mamy na poziome świadomości, trzecią na poziomie czakry sakralnej. Reszta jest konfiguracją doświadczeń i wewnętrznych aspektów, które podlegają nieustannemu ruchowi, jak ruchowi podlega życie. Jest to uniwersalnym Boskim Prawem Istnienia i Rozwoju.

W stanie, gdzieś w i poza sobą, w stanie rozpadu tożsamości, głębokiej podróży na doświadczeniowe i emocjonalne dno, gdy z niewiadomego powodu leją się łzy, jest dobry czas na to, by podzielić się procesem, który to wszystko zainicjował.

Kiedy opadasz na dno swoich emocji, jedyne, co możesz zrobić, to zaufać sobie. Dać zrozumienie, czułość, akceptację i po prostu być. Odczuwać opiekuńczą moc Duszy, Wszechświata, Boga. W istocie rzeczy tak jest, było i będzie. Danie sobie przyzwolenia na trudne w sobie, jest także formą miłości wobec siebie. Przyjąć siebie bezwarunkowo, to znaczy ze wszystkim co się ma, również ze stanami wewnętrznego rozbicia i niemożności. Miłość to nie tylko światło. Miłość to także akceptacja, współodczuwanie, zrozumienie, łagodność wobec siebie i bliźniego. Kiedy opadasz na dno, by odrodzić się w cyklach transformacji do nowej postaci, najlepsze, co możesz zrobić to się nie szarpać, a otworzyć przepływ przyzwoleniem.

Kilka dni temu przeszłyśmy z Duszą proces rozpuszczenia ostatniego doświadczeniowego rozwarstwienia pomiędzy nami: kodów strachu unicestwienia i śmierci (także ciała). Było to tak:

Ostatnie rozwarstwienie doświadczenie - kody śmierci, kody unicestwienia

W trzecim tygodniu procesów ciała u Martyny, kiedy otworzyła się droga doświadczeniowa taty związana z ciałem, zaczęły spływać informacje, odblokowujące nieaktywną energię męską. Dusza taty, w trudzie dośwdczeniowym wykluczyła Ziemię i nie chce tu wracać od Boga. Efektem tego nastąpiło odcięcie od energii męskiej (także na poziomie rodu) co się przejawiło wyłączoną prawą stroną ciała. Były to bardzo trudne doświadczenia, które ktoś musiał zobaczyć, uświadomić sobie i przepuścić przez akceptację serca, przez ciało, by mogła popłynąć rzeka energii. U podstaw drogi Duszy ojca były zapisy ogromnego lęku na poziomie ciała przed śmiercią, przed unicestwieniem, doświadczenia upodlenia człowieczeństwa. Ból był tak ogromny, wzmocniony wielokrotnym i nawarstwionym doświadczeniem, że zaczęłam opadać jak liść na dno energetyczne.

Dusza nie bez powodu tę przestrzeń zostawiła na koniec, kiedy będę już doświadczona w drodze i nas to nie uwięzi. Czułam się tak, jakbym opadała na dno jeziora o brunatnych, ciemnych, nasyconych ale ciepłych barwach. Znam te przestrzenie energetyczne. To przestrzenie podświadomości. Te same przestrzenie, które tworzą Ocean PraEnergii i te same przestrzenie, które budują astral, szczególnie dolny, gdzie gromadzą się wszystkie trudne rajony gęstych energetycznie osobistych i kolektywnych doświadczeń. Nie żyjemy w próżni energetycznej. Przestrzenie ciemnych doświadczeń są zamieszkane prze zagubione czy utknięte świadomości wcieleń, zakopane w doświadczeniach Dusze, istoty i twory energetyczne, które powstały ze zbiegunowanych minusowo, wypartych energii doświadczeń.

Pierwszą reakcją, a nawet pierwotną czy instynktowną, zapisaną m.in. na poziomie komórkowym ciała, umysłu (umysł gadzi) i podświadomości - pierwszą reakcją na spotkanie z takimi energiami jest strach, kolejną świadomość. Znasz reguły istnienia, masz doświadczenie – możesz wybrać. Możesz realnie pokierować zdarzeniami i strumieniami energii, ponieważ jesteś kreatorem, a w tobie mieszka Bóg.

Opadam. Z Domu Serca idzie informacja, żeby zaufać procesowi. Opiekuńcze porady Duszy przekazują, by być jak najbardziej spokojnym i rozluźnionym. Opadam, przyglądając się przestrzeni i sobie. Kiedy ląduję na dnie osobistego doświadczenia, jak na dnie jeziora, w brunatnych energiach trudnych dolin życiowych, jest bardzo spokojnie. Ze dziwieniem zauważam, że nie ma tam nikogo tylko ja i mój strach. To strach pierwotny, atawistyczny, starach, z którym w toku biegu życia, tu na powierzchni zwyczaj nie mamy świadomego kontaktu lub niewielki. Reakcje na te energie, to reakcje instynktowne, poza umysłem i świadomym działaniem. Nie umiemy świadomie obcować z tymi przestrzeniami siebie, bo jesteśmy od nich (pozornie) odcięci. Tam ukryta jest wielka moc człowieka. W kontakcie z tymi przestrzeniami jedyny sygnał jaki mamy z poziomu emocji, umysłu i ciała, to sygnał do ucieczki.

Dusza mówi: spokojnie. Pozwól sobie opaść. Kiedy ląduję na dnie, zaczynam się rozglądać. Wokół nie ma nic, poza ciszą i moim strachem i Bogiem, który wypełnia tę przestrzeń. On JEST TĄ PRZESTRZENIĄ. Jest naszym doświadczeniem. Jak potężna to Istota/ Świadomość, która jest w stanie unieść pokłady ciemności doświadczeniowej MultiUniwersów i pozostać wobec niech w dystansie? Zrównoważyć je ze światłem – po równo, do stanu pół na pół, co jest zrównoważeniem do neutralności zera energetycznego? Jest to absolutnie niezwykłe i ponad to, co jestem w stanie pomieścić świadomością i czuciem.

Kiedy leżę na dnie doświadczeniowym i przyglądam się sobie w doskonałej ciszy wokół; kiedy leżę na dnie, widzę światło Boga w górze i czuję go jednocześnie tu, zaczynam oglądać siebie. Bycie obserwatorem to wolność. W dystansie widzisz więcej. Patrząc poza sobą masz wgląd w to, co gdy jesteś wewnątrz, nie wydaje się być tak oczywiste. Leżę, przyglądając się sobie, przestrzeni, ciszy, Bogu wokół i we mnie jednocześnie. Strachowi, który, gdy mu się przyjrzeć uważnie, jest strachem przed śmiercią, przed rozpadem. To jest absolutnie mistyczna chwila rozumienia WSZYSTKIEGO.

Przestajesz się bać, gdy uświadamiasz sobie, że jest ci w tej przestrzeni dobrze i bezpiecznie. Jak ziarnu w ziemi. Rozluźniam się. Spływa do mnie Dusza wchodząc w ciało. Leżymy na dnie obie, przyglądając się sobie, przestrzeni, ciszy, lękowi, emocjom, ciału, umysłowi, Bogu. Otulone bezpieczeństwem, które pochodzi z NAS (Eureka! Gdzie szukasz człowieku, gdy wszystko JUŻ w tobie jest?) i jednocześnie z przestrzeni energetycznych. Otulone ciepłem wynikającym z Obecności Boskiej. Wszytko jest tak doskonałe i krystalicznie klarowne, że chciałoby się zatrzymać czas. Leżymy z Duszą. Jest nam dobrze. Jesteśmy zaopiekowanie, choć w istocie potrzeby takiej w ogóle nie ma. To obecność boska w nas i w przestrzeni daje takie poczucie.

Uwolnienie i koniec gry

Zaczynamy się śmiać, śmiać ze wszystkiego, co było, co jest i co będzie. Dopada nas taka wesołość z przeżyć, z lęków, z ziemskiej niewiedzy i z całego tego zapomnienia. Śmiech jest uzdrawiający i transformujący. Rozpuszcza się wszystko, co jeszcze po pięciu latach drogi oczyszczania w nas jest. Duszka powiada wreszcie: to co, idziemy? - Idziemy.

Wstajemy. W przestrzeni pokazują się drzwi. Dusza mówi: to koniec ziemskiej gry. Naciskam klamkę, otwieram, przestępuję próg. Jest CISZA. Gdzieś w oddali słychać radość Dusz (jak zawsze przecieramy szlaki). Oglądam się ostatni raz zanim wyjdę. Cichutko zamykam za sobą drzwi, przenosząc się do Diamentowego Domu Harmonii. Jest w tym wielka uważność i mistyka chwili. To koniec ziemskej gry.

I tak przeszłyśmy z ostatnim elementem (ciało) do wymiaru mistrzów. Do tej przestrzeni, która się wykształciła efektem naszej/ Duszy ziemskiej drogi i która pokazuje w jakim aspekcie osiągnęłyśmy (Dusza osiągnęła) mistrzostwo. Możemy już tam być. Wszystkie aspekty wróciły do Domu Boskiej Harmonii z ziemskiego oddzielenia: Ciało, Umysł, Dusza.

Akceptując światło i cień doświadczenia, akceptując je do dna, ze wszystkim jak leci; dając przyzwolenie na istnienie wielkiego światła i wielkiej ciemności w nas, osiągnęłyśmy zjednoczenie i zrównoważenie do stanu zerowego (neutralność, równowaga, harmonia) światła i cienia stając się w ten sposób mistrzami balansu w ziemskim świecie. Co to znaczy? To już inna opowieść i materiał na kolejny wpis.

Czeka nas nowy etap rozwoju, który już się rozpoczął. Pierwsze: transformacja ciała, jako kontynuacja zdrowienia i przemiany. Nic w energiach nie jest wyraźną granicą, wszystko się wzajemnie przeplata, dopełnia i wynika jedno z drugiego. I tak to jest.

Postscriptum do wpisu. Dusza na Ziemi

Dusza mówi: jestem z tobą zawsze. A więc tak długo jak żyjemy w tej postaci i dużo dłużej, gdy pójdziemy doświadczać siebie w innych formach i światach.

Kończenie ziemskiej gry jest procesem odbywającym się w czasie i na wielu poziomach. W zbalansowaniu światła i cienia nastąpiło ostateczne rozliczenie w nas, polegające na rozpuszczeniu ostatniego rozwarstwienia doświadczeniowego pomiędzy Duszą, a człowekiem – jej ziemską postacią na ten moment podróży istnienia (nie jedyną zresztą).

Ostatnim rozwarstwieniem w naszym przypadku, więc ostatnią barierą energetyczną przed stanem Unii Zjednoczenia, były kody śmierci i lęku przed unicestwieniem. Dusza na wyższych poziomach siebie pamięta, że jest nieśmiertelna; że przychodzi tutaj jako Dziecko Nieskończoności, bo od Nieskończonego Boga pochodzi. W nieświadomym człowieku doświadcza autentycznego lęku przed śmiercią. W niższych warstwach siebie, tych zanurzonych w niepamięci i ograniczeniach tutejszego świata, faktycznie boi się, że przestanie istnieć. Wychodzenie z ziemskiej gry, to zbieranie swoich cząstek z przestrzeni i dróg doświadczenia, jednoczenie ich z wyższą sobą, co oznacza w jednym z wielu aspektów ziemskiej podróży scalanie się z podzielnia w boską całość.

Dusza zbiera wszystkie aspekty siebie i jednoczy je w Domu Boskiej Unii, która jest ośrodkiem konstrukcyjnym Duszy. Scalać wszystkie aspekty, to także uzdrawiać ciało fizyczne, w którym akurat wybrała doświadczać Dusza. Wyjść z ziemskiej gry, to znaczy wyjść ze wszystkim co się tutaj w podróży dokonało i wykształcało. Zbieranie części siebie, integrowanie ich, transformowanie drogą oczyszczenia, jest poszerzaniem się Duszy. W ten sposób Dusza się rozrasta i dojrzewa. Buduje się Dom jej Doświadczeń, on jest jej wartością. W ten sposób Bóg doświadcza rozwoju Własnej Kreacji, jakim jest Wszechistnienie Wszystkiego Co Jest i We Wszystkim Co Jest.

Kłaniam się czytelnikom.

 

Poczytaj także: 

Zrozumieć Matriks.

Poza ziemski Matriks .