O wolności, osobistej mocy, samostanowieniu i miłości Duszy.

To już jest widać wyraźnie: Dusza nie odpuści, aż nie stanę się dokładnie taką, jaką ona chce mnie widzieć. Jaką chce mnie (u)kształtować.
Po co? By zrealizować własne plany rozwojowe. By zdobywać umiejętności. By mierzyć siebie samą, swoje możliwości z doświadczeniowymi warunkami Ziemi. Zadziwiające, bo jej kształtowanie jest tym, czego dokładnie mi potrzeba, a czego w przeważającej większości nie jestem świadoma, aż nie przyjdzie, nie objawi się w moim zrozumieniu, czuciu. Wtedy widzę wyraźnie, że to tak właśnie ma być, że to najlepsza wersja dla mnie.
Mogło by paść pytanie, ja sama często je zadaję: więc jestem istotą wolną czy nie? Na ile moje życie należy do mnie? Na ile potrafię w sposób świadomy zadecydować o swoim dobru? Czy jestem jedynie ciałem, narzędziem doświadczeniowym włożonym w życie, w grę kierującą się konkretnymi regułami? Często mawiam, że życie to serial, w którym gra Dusza. Ten odcinek ma mój tytuł.
Powracając do siebie
Zimowe miesiące były głęboką podróżą, w której zamykał się wielki rozdział naszej drogi rozwoju. Proces domykania wciąż trwa i dotyczy teraz w przeważającej części ciała, choć emocje i świadomość nadal pracują. Ciało także wychodzi z gry, zrzucając z siebie stare tożsamości (osobiste, wcieleniowe, rodowe) by stanąć w czystości boskich jakości. Ten kierunek jeszcze ekscytuje. Reszta stała się byciem. Na tym także głownie polega w tej chwili nasza relacja z Duszą: na wspólnym byciu, w którym biorę co jest, co nie znaczy, że nie jestem w tym samostanowiąca o sobie. Biorę, bo rozumiem, że tak trzeba. Cokolwiek też jest, wszystko zaczyna się w nas. Skuteczne kreowanie, czy samostanowienie o moim życiu, o jego jakości, opiera się na samoświadomości, na rozpoznaniu tego, kim jestem. Cokolwiek nas prowadzi (można to nazwać sercem, Duszą, świadomością, drogą ciała czy czymś innym, co jest dla nas ważne) powinno stwarzać możliwość samorozwoju i postępu. Powinno regulować życie, prowadzić do osadzania się w wewnętrznej mocy, która jest rozpoznaniem osobistego królestwa. To miejsce daje Duszy dostęp do nas, otwiera nam drzwi do Boskości, którą jesteśmy.
Wszystko zaczyna się w nas. W moim przypadku także od pokochania i uznania siebie, co było i jest procesem, osią mojej ludzkiej drogi rozwoju. Tylko tak możemy rozpocząć drogę do wewnętrznej jedności, a ta jest jak latarnia, której światłem jest życiodajna Obecność Energii Boskich. Dusza jest jak kabel do tego – jest łącznikiem, brakującym ogniwem. Tak wynika z mojego doświadczenia.
W Centrum
Choć żyjemy w dualizmie i wynikającej z niego względności wszystkiego, jest takie miejsce w nas, gdzie tego nie ma. Nazywam je Centrum Istoty. Tam gra nas nie określa. Trzeba to miejsce w sobie odnaleźć i stać się nim. Dusza była i jest moim przewodnikiem w drodze do tego miejsca. Żyjąc w zapomnieniu, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jesteśmy kimś więcej i dużo szerzej niż dobrem i złem, niż walką, niż przetrwaniem, błądzeniem pomiędzy biegunami. Choć dobro i zło istnieją w nas, konstruując nas jako ludzi, odzwierciedlają też zasady świata, w których żyjemy. Jesteśmy kimś więcej niż tylko człowiekiem. Jesteśmy ekspresją naszych Dusz, kosmicznymi podróżnikami w nich, dziećmi Boga. W centrum naszej istoty ta prawda jest oczywista. Kto doświadczył, ten wie, że nie określa nas ziemska gra, choć w niej funkcjonujemy, doświadczamy i jesteśmy w codziennej interakcji z tym. Dlatego nie bójmy się eliminować ze swojej przestrzeni to, co w nas nieaktualne. A jeśli mam wątpliwości, Dusza przekierowuje mnie, zwraca uwagę do serca. Tu niepewności nie ma.
Dystans dojrzałości
To wszystko rozkminki głowy. Nałóż na to perspektywę serca, a wszystko, co powyżej napisane stanie się nieaktualne. Może Dusza wybrała właśnie tę drogę, bo jest jedną z jej tożsamości? Może wymagają tego warunki na Ziemi? Może cele ewolucyjne? Może to jedyna ścieżka, która prostuje wszystko? Może Dusza chciała dać człowiekowi nawigację? Perspektywę, prowadzącą do celu, do punktu zero w świecie względności wszystkiego? Nie tylko Ziemia cechuje się względnością. Prądy, rzeki doświadczeń Wszechświatów nawet jeśli ukierunkowane, także zanurzone są Macierzy Wszystkiego, która jest nieskończonym Potencjałem. Z niego wektorują się ścieżki zdarzeń, wtedy, gdy jakieś Istnienie nada im życie i kierunek, przyjmując je jako osobistą perspektywę doświadczenia.
Ostatnio zagadnienie wolności bardzo we mnie pracuje. Droga zimowych miesięcy, przyniosła wewnętrzną dojrzałość. Nie jest ona niewinnością dziecka. Jest pełna pytań, czasem wątpliwości i uznania drogi. Akceptacji dla tego, co się na niej objawia. Odpowiedzialności, samostanowienia, rozpoznawania i stawania w osobistych wartościach. Trzeźwym spojrzeniem na rzeczywistość. Czasem smutkiem, powagą, zmęczeniem, złością, ale także radością, ekscytacją, przygodą, często wzruszeniem. Nieustanną potrzebą parcia do przodu i uczenia się siebie, życia. Zawsze jest coś do odkrycia.
Droga ma już inny charakter. Dużo w niej samodzielności. Towarzyszenie Duszy jest już raczej przyjaźnią, niż przewodnictwem czy nauczaniem. Oczywiście zawsze mogę i absolutnie chcę się do niej zwracać, gdy czegoś mi potrzeba. Jednak spieszenia z pomocą już raczej nie ma. Bardziej jest otwieranie drzwi i zapraszający do drogi gest w stylu: możesz to już zrobić sama. Nie bardzo chciałam oddać status dziecka. Rozżalałam się i buntowałam.
Ostatnio mogę oglądać moc człowieczeństwa. Coraz bardziej świadomie patrzeć, jakie działanie mamy na przestrzeń i ile wiąże się z tym odpowiedzialności za siebie, własne emocje, za relacje z innymi. Zarządzanie swoją energetyką, na którą składają się także nasze myśli i emocje, jest kluczowe. Nie zapominamy również o zabawie i przygodzie podróży. Dusza dba o to, by te jakości nieustannie się przewijały, może nawet stanowiły podstawę drogi. Chodzi o poziomy wibracyjne. Trzeba się utrzymywać na fali, w sposób świadomy zarządzając tak swoją lekkością, jak i gęstościami, a to z kolei wymaga integracji siebie (m.in. podświadomość).
Duszy zależy żebym widziała swoją moc i piękno człowieczeństwa, to dodaje jej skrzydeł. Zależy, bo system może chcieć to gasić. Tutaj to wciąż realne. Czego mi potrzeba ponad wszystko, to ciszy, krystaliczności, niezależności, rozległości energetycznej. Klarowności przestrzeni i swobody wewnętrznego poruszania się. W sobie przede wszystkim. Denerwuję się i męczę, gdy coś/ ktoś mi w to włazi. To są moje jakości. Tym bardziej cenne, że żyjemy w chaosie wewnętrznym i zbiorowym.
Na razie jest potrzeba pilnowania granic. Samostanowienia o tym, co i kogo wpuszczam do swojej przestrzeni. O sobie chcę decydować w suwerenności, a do tego podstawą jest połączenie w wewnętrzną mocą. To jeden z aspektów samoświadomości. Po zimowych procesach przychodzi mi to z dużą lekkością. Moc człowieka rośnie. Bez Duszy, która widzi moje ograniczenia, to by się nie udało.
Epilog
To już jest widać wyraźnie: Dusza nie odpuści mi, aż nie stanę się dokładnie taką, jaką ona chce mnie widzieć. Jaką chce mnie ukształtować. Zgodziłam się na to dziewięć lat temu w ogóle nie zdając sobie sprawy z tego, co to oznacza. I czy to wiem dziś? To już bez znaczenia. Liczy się droga.
Kiedyś chciałam być nieśmiertelna. Dziś cieszę się, że mój czas jest policzony. Jakkolwiek długi on jest, niech będzie przygodą, nie cierpieniem uwikłanego, człowieczego losu.
Na koniec jeszcze jeden wątek w ziemskiej drodze Duszy, o który ona upomina się, by został tu wypowiedziany: cel Duszy, to nie tylko realizacja ewolucyjna, nie tylko spełnianie planów. Jest jeszcze miłość Duszy i człowieka, której ona chciała i chce doświadczać. Z punktu ziemskiego bycia Duszy, ten cel jest podstawowy i możliwe, że jest jednym z najważniejszych dla niej. Im krystaliczniejsza się stanę, im bardziej siebie pokocham i zachwycę się sobą, jako dziełem Duszy, Matki Planety i Boga, tym bardziej ona będzie miała taką możliwość - KOCHAĆ CZŁOWIEKA.
Dusza jest Świadomością i Miłością Boga, Jego Nieskończonymi Darami i Talentami. Uczy się je przejawiać w różnych okolicznościach i postaciach.
Dusza mówi: POKOCHAJ SIEBIE.
Miejcie się najpiękniej.
Pozdrowienia.