Menu
odcienie relacji z Duszą

Sensem okrętu jest żeglować. Zbyt długi postój w porcie jest stagnacją. Ocen Istnienia wzywa w podróż. Nieustannie.

Projekt człowiek

Kiedy już zejdzie łał podążania z Duszą i przychodzi świadome zrównoważenie, coraz częściej mam poczucie, że jestem projektem, może nawet jesteśmy z Duszą projektem czegoś większego. Ja jej, ona Domu Duchowego, Dom Duchowy - Boga. Odbijam w sobie atrybuty Projektantów, natomiast zastanawiam się czasem nad moją wolną wolą w drodze.

Nie do wszystkich komnat istnienia chcę wchodzić. Nie do każdego pokoju w plecaku zaglądać, nie do każdej wyspy przybijać. I kiedy buntuję się, i tak zawsze zostaję przekonana, że warto. Kiedy się stawiam, czasem Dusza traktuje mnie z całą surowością. Na przykład dziś powiedziała: jeśli tam nie wejdziesz, zamęczę cię emocjami. No to na ile mam wolną wolę w tym projekcie? Dusza prze do przodu, do rozwoju, do ewolucji. Doprawdy, mam czasem wrażenie, że niewiele mam tu do powiedzenia.

Zdaję sobie z tego sprawę, że mój bunt wynika z niezgody na odczuwanie trudnego. Niedawno Dusza zapytała: nie wejdziesz w coś, tylko dlatego, że wiesz, że dostaniesz tam w kość? Nie chcesz puścić wygody spokoju codzienności? Dobrze wiem, że uderza w strunę odkrywcy i podróżnika ciekawego istnienia, uderza w przekorność i chodzenie na pohybel, pod porąd, dokładnie tam, gdzie chodzić się nie powinno. Co to tylko znaczy, że nie powinno się czegoś robić i kto ustala te normy?

Efektem wychodzenia ze strefy komfortu zawsze jest rozwój. Najpiękniejsze widoki obejrzysz, gdy wdrapiesz się na górę. Czasem podejście bywa naprawdę trudne, szczególnie, gdy dotyka najczulszych miejsc serca.

Czy mogłam przypuszczać, że rozwój będzie polegał na chodzeniu w najtrudniejsze rejony siebie/ życia/ doświadczenia, by wychodzić stamtąd piękniejszym o kolejną wersję siebie? Mogłam się tego domyślać z doświadczenia drogi, natomiast czy chcę to przyjąć w mojej głowie i emocjach poza oceną?

Jest w tym coś mistycznego kochani. Mistycznego do bólu, mistycznego poza słowami. To trzeba poczuć. Doświadczyć. BP nie traktuję jako potencjalnego partnera, tylko jako warsztat, lustro do pracy nad samą sobą. Odkrywam przestrzenie Duszy/ siebie dotąd mi nieznane. Nie pragnę nowego związku. Mężczyzna uszyty na moją miarę tu, w ziemskim życiu, już przy mnie jest. Patrzymy w tym samym kierunku. To wielki przywilej w tym świecie.

Czy mniej kocham swoją Duszę, gdy nieustannie wpuszcza mnie w maliny, wiatr jeden utrapiony? Nie. Kocham ją z każdym dniem bardziej, z każdą przewędrowaną ciemną doliną mocniej. Gdzie ja przecież podróżuję, jak nie w niej? Czasem mam szczerze dość, ale to wciąż przygoda życia. Sensem okrętu jest żeglować. Zbyt długi postój w porcie jest stagnacją. Ocen Istnienia wzywa w podróż. Nieustannie.

W życiu nie da się zanurzyć tylko do połowy. Z Duszą nie da się iść zachowawczo. Trzeba ruszyć w drogę, gdy pcha i mam wrażenie, że mam niewiele do powiedzenia, kiedy nadpływają prądy, natomiast na pewno decyduję  jak chcę do spraw podejść. Intuicyjnie też, czuję, a nawet wiem, że rozkwitnę jeszcze piękniej - bo przecież temu służy istnienie. Rozwojowi.

Wsparcie

W doświadczeniu nie jesteś sam. Podlegamy z Duszą czemuś większemu. Widać to ostatnio bardzo wyraźnie. I do tego większego można chodzić po wsparcie, gdy brakuje sił i spokojności wglądu, ponieważ sztorm na wewnętrznym oceanie. Nie powiedzą ci co i jak. Nie podadzą dokładnych danych, nie wyjmą za uszy z doświadczenia, bo ono czemuś służy. Dodadzą za to otuchy i to w taki sposób, że zadziała. Mogę zatem iść, tylko potrzebuję co jakiś czas złapać oddech.

Dobrze mieć wsparcie. Za to kocham (Duszę) mojego męża. Umie mnie pocieszyć jak nikt. Od trzech dni intensywna praca w przepuszczaniu kosmicznej miłości z plecaka Duszy. Zapuchnięta od płaczu, zdawkowo nadmieniam o tym, co jest i o kosmicznej pustce, samotności, tęsknocie. Nie bardzo mam ochotę o tym rozmawiać. To samotna droga. W bólu wszystkiego rozpadasz się na kawałki, by się w mozole pozbierać i natychmiast ruszyć w drogę do kolejnego rozpadu.

(...) Mąż się uśmiecha i nuci: nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było... Wiem, że robi to jego Dusza. Jest w nich tyle spokoju. Ona stoi przy mnie zawsze, gdy moja wiecznie w przeciągu. Muszisz wyruszyć w tę podróż, by wrócić do mnie jeszcze piękniejszą. - mówi.

Im większe rzeczy do ugrania, tym głębsza szlifierka. Niby to tylko plecak, ale nie możesz tam wejść tylko do połowy. Trzeba zanurzyć się z głową - inaczej nie zadziała. Taki to świat. Oddech. Dużo oddechu.

Rozkminki

Odwieczne pytanie: czy nad życiem da się zapanować? Czy podświadomość da się kontrolować? I czy to się kiedyś skończy? Nie znam na nie odpowiedzi. Na ile jestem kreatorem, na ile kreacją, projektem Duszy, Domu Duchowego, Boga?

Buntu nie ma na tę chwilę, są rozważania poza czasem i przestrzenią, człowieka świadomie przyglądającego się istnieniu. Wciąż wiem tak niewiele...

Nie wiem dokąd, ale wypada mi iść. Mam wewnętrzny spokój, mimo bólu i ścisku chmury emocjonalnej. Czasem trudno złapać oddech i boli całe ciało. Czuję się też zaopiekowana. Przyszło z przestrzeni: rozwiniesz się na tym doświadczeniu jak najpiękniejszy kwiat. I ja to JUŻ widzę.

Odkrywam wielkie pokłady delikatnej subtelności.

Spokoju serca.

Droga z Duszą jest dla siłaczy i jesteśmy nimi. Jednocześnie także jesteśmy wrażliwi, delikatni i unikatowi. Jesteśmy bezcennym skarbem.

Pozdrowienia Gwiezdni Podróżnicy.

Przekaz muzyczny do wpisu tutaj.

Wpis powiązany: 

Boskie Przyciąganie.