Menu
W królestwie Ziemi: dzik

Przestrzeń do nas mówi. Wszystko, co wokół nas kontaktuje się i przekazuje informacje, ponieważ wszystko jest energią, a ta jest informacją. Dlatego: zadaj pytanie przestrzeni i nastaw wewnętrzne anteny na odbiór. Odpowiedź na pewno przyjdzie.

Jednym z moich marzeń jest możliwość rozmawiania i komunikowania się ze światem przyrody. Ostatnimi czasy poszukiwałam odpowiedzi dlaczego tak nie jest. Nurtowało mnie pytanie, dlaczego, pomimo rozwoju i połączenia mojej Duszy z Maką Ziemią nie potrafię tego. Wciąż nie mam dostępu do aktywnej wymiany informacyjnej z królestwem przyrody. Moja komunikacja polega raczej na sczytywaniu pól morficznych (energetycznych/ informacyjnych), a mi się marzy dialog.

Dusza powiada: zadaj pytanie, a Przestrzeń/ Wszechświat przyniesie ci odpowiedzi. I odpowiedź przyszła. Przyniósł ją:

Nauczyciel Dzik

Jak to nic nie jest takie oczywiste w drodze z Duszą. Po czterech latach wspólnego podążania i głębokiej zażyłości, ona  wciąż mnie zaskakuje i wciąż uczy - zaufania na przykład. Słowem drogi z Duszą nigdy nie możesz być do końca pewien. Stan skończony, czyli fakt, że tak jak jest będzie zawsze nie istnieje. I w sumie logiczne: energie życia wciąż płyną, a jak płyną, to przynoszą zmiany. Stan skończony/ stały jest zawsze tylko na chwilę pomiędzy jednym etapem, a drugim, zanim ruszysz w kolejną podróż by wiąż uczyć się nowego. Uczyć, doświadczać Istnienia.

Podczas jednej z leśnych włóczęg, które robię regularnie, by zanurzać się w polu Ziemi i doświadczać bezpośrednio obecności ukochanej Mamy Ziemi/ Duszy Ziemi moja Dusza powiedziała nagle: chodź do domu. Chodź do domu - i tyle. (Był taki etap w leśnym wędrowaniu, że chodziłam codziennie na górkę i tam leżałam w trawie relaksując się i łącząc bezpośrednio ciałem z materią Ziemi. To swoisty rodzaj medytacji – pobierania żywiołów w czystej, bezpośredniej interakcji z przyrodą. Tak lubimy z Duszą najbardziej, zanurzając się w fizyczności.)

Więc leżę, odpoczywam w połączeniu, gdy nagle Dusza mówi: chodź do domu. Nie bardzo mam ochotę, bo jest przepięknie, więc dyskutuję, ale wstaję i idę. Wybieram drogę na okrągło, żeby sobie przedłużyć pobyt w przyjemnych okolicznościach. Wracam przez modrzewiowy leśny zakątek, który latem pokryty jest gęstym jeżyniskiem, a po którym zimą i wczesną wiosną można się względnie powłóczyć, nie narażając kurtki na odarcie. Zauważyłam tam też, leża zwierzęce, wymoszczone w krzewach i ziemi. Nie wiedzieć dlaczego przyjęłam, że to legowiska jelenie i sarnie, których w okolicy jest sporo. Jak się potem okazało nie odczytywałam znaków, które las mi dawał.

Szłam cichutko w miękkich butach, nasłuchując leśnych głosów. Byłabym bezpośrednio weszła na dzika, gdybym kilka metrów od niego, nie skomentowała czegoś głośno do Duszy. Do dziś zadaję sobie pytanie, jak to się stało, że udało mi się go tak zaskoczyć?

Sprawy potoczyły się błyskawicznie. Przebudzony w leżu, wystraszony ogromny odyniec skoczył równo na nogi, wydał kila potężnych chrumknięć, od których zatrzęsła się przestrzeń i skoczył w las. Ja także jak rażona piorunem, odwróciłam się na pięcie, zaskoczona, wystraszona i w nogi. Przebiegłam z dziesięć metrów, nim dotarły do mnie moje myśli i to co się właściwie zadziało. Zatrzymałam się z biciem serca i uświadomiłem sobie, że to była reakcja bezwarunkowa, poza moją decyzją. Ciało zadecydowało za mnie i zaczęło uciekać. Pierwotne, atawistyczne instynkty przejęły kontrolę, załatwiając sprawy za mnie. Ucieczka = ratunek. Dzik i ja zareagowaliśmy tak samo. Jak głębokie to zapisy, skoro wydarzyły się poza moją świadomością?

Zeszłam spokojnie z lasu do domu, analizując sytuację, emocje i ciało, które zadziałało poza mną. Postawa moja i zwierzęcia były dokładnie takie same: baliśmy się siebie. Wszystko odbyło się w tempie rażenia piorunem - bardzo szybko i gwałtownie, poza moją (naszą?) kontrolą. Czy dzik działał świadomie? Tego nie wiem. Pewnie uciekał nie raz. Jeszcze parę dni pracowało we mnie to spotkanie, pracował lęk w głowie, w ciele zrodzony, czy uruchomiony w wyniku niespodziewanej leśnej konfrontacji.

Król Dzik, leśny nauczyciel piękny, potężny i trochę straszny przyniósł mi odpowiedź na pytanie o przerwanej komunikacji pomiędzy gatunkiem ludzkim, a królestwem przyrody. Podstawą blokady przepływu energii pomiędzy nami jest STRACH, zakodowany w najgłębszych, pierwotnych pokładach naszej podświadomości. Strach po jednej i po drugiej stronie jest tym, co nas dzieli. Jest murem pomiędzy światami, pomiędzy królestwami, pomiędzy wymiarami.

Pierwotne kody strachu sprawiają, że postrzegamy siebie nawzajem jako antagonistów, niebezpieczeństwo, wrogów. Zwierzęta widzą nas jako zagrożenie, ponieważ na nie polujemy. My zaś, odcięci od więzi z naturą biomy się jej i tego, co ona nam przynosi. Boimy się, ponieważ nie potrafimy z przyrodą współistnieć. Nie znamy, zapomnieliśmy połączeń koła życia. Zapomnieliśmy połączenia, więzi. Zapomnieliśmy wiedzy, jak razem w harmonii współbyć. Kiedyś ludzie żyli z lasu. Las ich karmił i utrzymywał. Przyroda nas karmiła i utrzymywała. Dziś zamknięci w betonowych aglomeracjach, odcięci od pierwotnej wiedzy nie przeżylibyśmy w lesie. Umieralibyśmy, gdy obok nas znajduje się żywność, woda, budulec, zioła.

Wykluczyliśmy się z koła życia. Zapomnieliśmy naszych korzeni. Zapomnieliśmy, że jesteśmy elementem Szaty Życia Ziemi. Istotami świadomymi, energetycznymi umieszczonymi jednak w fizycznym ciele i świecie. Z punktu widzenia biologii, jesteśmy także zwierzętami. Co prawda na szczycie drabiny ewolucyjnej, bo inteligentnymi/ twórczymi, jednak mimo wszystko istotami biologicznymi, ssakami. To także trzeba uznać. Równowaga.

I tak oto dzik, stal się moim nauczycielem, a Mama Ziemia i Dusza dały odpowiedź na poszukiwania przyczyny przerwanych więzi i braku dostępu. Faktem jest, że żyjąc na (w miarę) niezaludnionych przestrzeniach, widzę, że zwierzęta nie są tak bardzo płochliwe, to jednak stale czujne, gotowe do ucieczki, gdy tylk człowiek pojawi się w przestrzeni. Dzikie kaczki pływają u nas w stawie, bocian przechadza się drogą przed domem. Żurawie paręnaście metrów dalej brodzą w stawie. Młody jelonek, którego wychowali ludzie regularnie przychodzi się paść, a dzika spotkałam mając w zasięgu widoku własny dom. Może paręset metrów od - w modrzewiowym zakątku. Ostatnio przez kuchenne okno miałam okazję pierwszy raz na żywo oglądać dzięcioła. Przyroda jest blisko, jednak wciąż mogę być jedynie jej obserwatorem, a marzy mi się inaczej.

Wychodząc na włóczęgi bardzo często spotykam zwierzęta. Marzę o tym, by się mnie nie bały. Lecz by tak się stało musiałby postrzegać mnie jako element ich świata. Póki co wciąż jestem gościem w ich świecie, więc kimś z zewnątrz.

W leśnym królestwie

Do tej pory do lasu, chodziłam w bardzo dużym zaufaniu, niczym małe dziecko na plac zabaw. Cała historia spowodowała, że zeszłam nieco na ziemię i zaczęłam do sprawy podchodzić bardziej przytomnie. Kiedy przeanalizuję sytuację, widzę jasno, że las dawał/ daje mi znaki, że jestem na przykład na teranie życiowym dzika czy dzików. Ogromne tropy (ślady) na piaskowej drodze. Rozstaw racic, świadczył o tym, że osobnik jest dorosły i duży. (Czytania tropów i znaków lasu uczył mnie tata w dzieciństwie). Zwierzęce trakty przez łąki, którymi sama często wędruję, leża w jeżynisku, odchody, ślady świeżego buchtowania, czyli rycia w ziemi. W ten sposób dziki poszukują pożywienia. To wszystko było/ jest i to wszystko rozpoznawałam, tylko jakoś zabrakło poskładania faktów w całość. Wszystko jest po coś.

Wniosek jest jeden: wchodząc do królestwa przyrody warto być uważnym, ponieważ las nas informuje. Cała sytuacja nauczyła mnie szacunku do świata przyrody. Wchodząc, wyczulam się na znaki, pola energetyczne. Ustawiam się w obserwacji i szacunku do świata, w którym póki co wciąż jesteśmy gośćmi, choć to nasz dom. Gośćmi ponieważ zapomnieliśmy jego praw i reguł działania. Potrzebujemy się na powrót zintegrować.

Tajemnice lasu

Kilka dni temu, podczas kolejnej wędrówki, zaszłam w rejony lasu, które najlepiej można określić jako grzęzawisko energetyczne i przyrodnicze, ciemną, zimną plamę i tajemnicę lasu. Rejony, do których lepiej się nie zapuszczać. Trafiłam na wojenne kurhany, grobowce partyzantów leśnych i strażników tego miejsca: potężnego buka naznaczonego cierpieniem i krzyżem, strażniczki brzozy łagodzące swoimi energiami ludzką krzywdę, która została tam pogrzebana. Dusza prosiła wycofać się z tego miejsca i tam nie wchodzić. Mówiła o ciągach energetycznych, które są większe niż ja i można się w nich nieco zaplątać. Faktycznie po kilku chwilach pobytu rozbolał mnie brzuch. O tej przygodzie opowiem wam może innym razem.

Ziemia to piękno, ale to także potężna siła, wielki ocean, którego jesteśmy na ten moment częścią. Ziemia to piękno, ale także rany i ciężar kolektywnej rzeki doświadczenia. Trzeba mieć do tego szacunek.

Dziękuję ci mój Dzik-i przyjacielu i nauczycielu za lekcję, za odpowiedzi. Za równowagę, którą mi przyniosłeś i o której mi przypomniałeś. Sprowadziłeś mnie z chmur na ziemię. Wybacz, że cię przestraszyłam, wybacz, że się ciebie bałam. Ty ten strach odebrałeś. Widać tak miało być. Widać tak musi być na ten moment. Akceptacja.

Ściągnięcie kodów strachu z nas, z przyrody jest jednym z naszych zadań tu. Przepracowanie i uwolnienie tego, co nas dzieli byśmy na powrót mogli tu żyć w jedności jak w raju, którym Ziemia była na początku swojego istnienia. Czas do tego powrócić.

Problem zauważony, to problem, który zaczął się uzdrawiać.

Czy spełni się moje marzenie o dialogu z przyrodą? Dusza się śmieje zadając pytanie: na pewno tego dialogu nie ma?

Obiecuje pełen dostęp do świata przyrody. A mnie trzęsie z ekscytacji i mam wewnętrzny śmiech, na ile będzie tak jak sobie projektuję z głowy i oczekiwań, a jak będzie z poziomu Duszy, bo to dwie całkiem inne perspektywy.

Ziemia się szybko regenertuje. Widać to po tym jak zwolniliśmy, bo wirus zamknął nas w domach. To także jest potrzebne. A może o to przede wszystkim chodzi?  Bez domu, nie mamy gdzie mieszkać.

Rozważmy.

Życie jest przygodą.

foto: Białowieski Park Narodowy/ liga-unesco.pl