Menu
M.Alina Motion

Szczeliny rzeczywistości między wymiarami. Przestrzenie niebytu. Boska Tkanka Twórcza spajająca Wszechświaty. Tam się spotkamy. – powiedziała kilka dni temu Dusza.

Przypuszczać nie mogłam, że to oznacza moją podróż w ciałach energetycznych przez wymiary do źródła. To jest wpis wyprzedzający trochę obecne czasy i nasz zbiorowy moment ewolucyjny. Zastanawiam się w mojej głowie czy pisać o tym, co przeżywam. Może chodzi o przetarcie w energiach i świadomości zbiorowej pewnych szlaków. Z drugiej strony czego tu się bać lub w co wątpić: stać nas na maksimum naszych możliwości. Czy nie do tego dążymy w drodze naszej ewolucji, by osiągnąć boskość w człowieczeństwie? 

Perspektywa

Krystaliczna energetyka, czysta świadomość, to dopiero początek czy podstawa naszych możliwości. One są jak drzwi otwierające drogę do wielkiej, kosmicznej przygody, do naszej uniwersalniej tożsamości, od której zostaliśmy odcięci. Czas do tego wracać.

Doświadczeniowe akwarium

Na tym polega niezwykłość doświadczenia, że przestrzeń podbije ci spływami energetycznymi twój osobisty moment ewolucyjny. Dostaniesz z pola Oceanu Energetycznego wzmocnione lustro swojego osobistego momentu ewolucyjnego. Brama Lwa krystalizuje lustra do żyletki energetycznej. Niezwykła jest wielość ścieżek, wieloświatów doświadczanych jako indywidualnych hologramów istnienia w Morzu Energii. Przy czym nasz ziemski (jak każdego innego świata) jest jak akwarium zanurzone w oceanie, a my w nim jak rybki. Jesteśmy w drodze by wypłynąć z ziemskiej bańki na szersze wody Uniwersalnego Istnienia, pozostając jednocześnie zanurzonymi tu.

Lew 2021- równoległość światła i ciemności w Boskiej Kreacji, w kreacji Duszy i istoty

Ten czas jest dla mnie wyjątkowy i inny niż dotychczas. Przebiega równolegle w tak zwanym świetle i ciemności, ponieważ mistrz równowagi istnieje na granicy pomiędzy światłem, a ciemnością, doświadczeniową czerpiąc swoją moc z obu przestrzeni, gdyż żadna z nich nie jest lepsza, czy gorsza. Obie są obliczami tego samego oceanu doświadczeń, obie obliczami Boga, obliczami Duszy i istoty, którą ona kreuje w tym momencie swojego doświadczenia. 01.08 zakończyłam sześciotygodniowy proces wędrówki przez najgłębsze pokłady osobistej i kolektywnej podświadomości. Czytając wpis o integracji poziomów wewnętrznego cienia, usłyszałam głos Boga, który powiedział: czas moje dziecko na powrót do światła (nasza podstawowa tożsamość). Szara warstwa doświadczeniowa (nakładka energetyczna) odkleiła się ode mnie i rozpuściła na wietrze jak pył. I to był koniec wędrówki.

Tego dnia przyszła informacja o zbliżającym się procesie. Została mi pokazana nowa matryca, wisząca w energiach nade mną, Piękna, potężna, rozłożona szeroko w przestrzeni, diamentowo-krystaliczna, świetlista. Pokazane zostało łącze, które niczym pępowina będzie mnie z tą matrycą łączyć. Na razie tak. Pełne zjednoczenie z tym polem nastąpi w dalszej drodze ewolucji z Duszą. Bez niej nie chcę iść, jest moim przeznaczeniem.

W podświadomości

Wiele rzeczy zobaczyłam w tej podróży, wiele doświadczyłam, spotkałam się z szerokimi przestrzeniami nieuświadomionych, głębokich pokładów osobistych i kolektywnych. Wzmocniłam się o kolejną cząstkę siebie, dotarłam do dna osobistej (ludzkiej) podświadomości, aby korzenie drzewa życia mogły zaczepić się w podłożu, w gruncie (ziemskiego) istnienia, by dopełnić Duszę, mnie, Ziemię, Dom Duchowy, Boga samego o kolejne poziomy istnienia. Po doświadczeniach ostatnich dni rozumiem, że to czego doświadczamy dla siebie, doświadczamy jednocześnie dla całego MultiUniwersum, dla Boga, zbierając w naszych Duszach, w nas samych ziarna doświadczenia dla Niego, jako Centrum Całego Stworzenia. 

Po przejściu przez krainy dna podświadomości wzrosła o jakiś kolejny poziom moja wewnętrzna siła i centrum. Nie bałam się. Nie wystraszyłam ani razu. Uważam to (patrząc jak było pięć lat temu) za swój osobisty sukces. Doceniam wagę i moc osobistego centrum, w którym - niezależnie co by się działo, jesteś nieporuszony i krystalicznie świadomy sercem, świadomością, energią. Doświadczenie pokazuje, że każde przejście przez osobiste ciemności wzmacnia.

Dla mnie Lew 2021 jest podróżą na granicy dnia i nocy, gdzie nic nie jest niewłaściwe, a wszystko po porostu dzieje się. Istnieje, jak istnieje ŻYCIE - po prostu i bez oceny. Ciekawa jestem jak będzie wyglądać tegoroczne zejście do podziemi z jesienną równonocą (do zimowego cyklu podziemia) i z czym będziemy kolektywnie pracować. A może się przyjemnie zaskoczę i zejścia dla mnie nie będzie? (Myślę o tym z pewną ciężkością doświadczeniową, bo co roku jest głębiej i trudniej). Może tym razem po zintegrowaniu podświadomości będzie inaczej? Może już swoją pracę w osobistej i kolektywnej ciemności wykonałam? Skończyła się pięcioletnia umowa mojej Duszy na zadania w tym obszarze. Chciałabym już do lżejszych przestrzeni, do nowych działań. Może będzie już w lekkości, jakby odwrócić klepsydrę? Tam wszytko jest względne: raz góra jest dołem, potem odwrotnie, gdy wypełni się przeznaczenie i piasek przesypie się do drugiego naczynia? Życie pokaże.

Przygotowania

Równoległe do podróży w podświadomości działy się przygotowania do procesu, który przeszłam 05.08. Było to przepięcie do nowej matrycy energetycznej, czyli przeskok do nowego etapu doświadczania. Miałam czekać do końca roku, aż Duszka wróci z Wszechświatów z zadań. Niestety bycie pomiędzy rozdziałami (stara matryca wygasa lub wygasła, nowa jeszcze nie zasila, bo nie jestem podpięta) okazało się być trudne dla ciała fizycznego. Ze względu na jego zaniżające się parametry życiowe, zdecydowano się podłączyć mnie szybciej do nowej energii. Ciało słabo znosi stan między rozdziałami (czyli ograniczone zasilanie): podupadające nerki, zaburzenia gospodarki wodnej, chroniczny brak sił i energii do zadań, ból ciała, potrzeba izolowania się ze względu na słabszą ochronę i szczelność energetyczną, a w polu mam przecież tysiące ludzi/ Dusz. Marudziłam, że nie po to pracuję nad sobą od pięciu lat, żeby czuć się tak jak się czułam. Dlatego podjęta została decyzja o wcześniejszym podpięciu, ale w wersji podstawowej z podstawowych, takiej, która utrzyma ciało w dobrej kondycji. Dusza wróci i zaczniemy wspinaczkę, rozwój do maksimum możliwości na tu i teraz, co jest procesem i pewnie kolejnym rozdziałem doświadczania. To tak, jakby wejść na kolejne piętro swojego doświadczenia i dostać tam nowy akumulator adekwatny energetycznie do zadań i potrzeb w tym etapie drogi. Będzie się też czas przyzwyczaić do nowego.

Zanim nastąpiła podróż i procesy, dwa razy byłam przygotowywana przez Duszę do pełnego odczuwania swojego ciała energetycznego. Zawsze proszę, żeby wszystko odbywało się etapami, bym mogła pomieścić zdarzenia w głowie. Zdajcie sobie sprawę, że nie jestem osobą, która wchodzi we wszystko i w pełnym zaufaniu. Jestem wciąż czujna, bo żyję na Ziemi. Jestem też niedowiarkiem, bo głowa jest za mała i ciągle wszystko kwestionuje. Trzeba mnie zawsze namówić, przekonać. Sama muszę też włożyć palec, zbadać i się przekonać osobiście, że można. Nie pewnym poziomie (głowa) nie mam lekkości i bezwarunkowego zaufania do podążania i mam je jednocześnie z poziomu serca. Nauczyłam się oscylować pomiędzy tymi przestrzeniami. Dualizm poza wewnętrznym rdzeniem, który przyjmuję jako część mnie i który mnie w sumie cieszy (konstruktywna przekorność i niepokorność – lubię te cechy). Jestem człowiekiem z krwi i kości. Przyjmuję to, co człowieczeństwo niesie na tu i teraz. Zastanawiam się czasem, jak Dusza sobie ze mną poradziła przez te pięć lat (chacha). A jednak dała radę. Jesteśmy w miejscu, w którym jesteśmy i jest to dla mnie osobiście sukces, powód do dumy. Jestem kreacją swojej Duszy. Widać chciała, abym była właśnie taka.

Kosmiczna podróż przez wymiary

W ostatnich dniach przeszłam proces przepięcia do matrycy światła na poziomie wszystkich warstw mnie, jako istoty ludzkiej. Po przeżyciu tego w sposób świadomy nastąpiła ogromna zmiana widzenia siebie, Duszy, życia, kosmosu, wymiarów, Boga.

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo wielowarstwowi jesteśmy! Ciało fizyczne jak ołowiane ubranko dla Duszy, umysł, głowa – bardzo twarda struktura - kotwica, która mocno trzyma się dna i puszczać nie bardzo ma ochotę. Cały czas próbowała dominować, gdy rozkładało w energiach, w kolejnych warstwach na części pierwsze, aby mogło to wszystko przelecieć przez wymiary, by w boskich rękach ulec transformacji. Najgłębsze poziomy materialnej gęstości w Boskiej Kreacji - tu jesteśmy. Jest to niewątpliwie wielka, choć niełatwa przygoda.

Z całą mocą zobaczyłam też i poczułam (przechodząc przez wymiar Duszy i doświadczając jej perspektywy) dlaczego Dusze często nie mają ochoty przebywać w ludzkich ciałach (lub druga strona: dlaczego jest to dla nich tak atrakcyjne). To dla nich (lekkich/ eterycznych) w tak gęstym, zmanipulowanym świecie naprawdę wyzwanie (lub - druga strona medalu: wielka przygoda). Jakkolwiek: trzeba się przyzwyczajać do bycia w gęstym ciele.

Proces rozkładania na poszczególne warstwy energetyczne i transformacji w źródle trwał około półtora godziny ziemskiego czasu. Dusza przygotowywała mnie do tego cały wieczór, rozmawiając żeby puściła głowa. Ciało fizyczne zostało w łóżku, natomiast ze wznoszeniem się, czyli podróżą przez trzynaście wymiarów do Boga, do źródła, w każdym kolejnym wymiarze zostawiałam jakąś warstwę siebie, by spocząć na koniec w Boskich Rękach w najlżejszej, źródłowej wersji siebie. Zobaczyłam tam, że Ziemia jest bardzo daleko. Na poziomie źródłowym, nie mogłam się skontaktować z ciałem fizycznym, nie dosięgałam go. Powrót w dół i wchodzenie z każdym wymiarem w kolejne warstwy siebie, była jak zakładanie kolejnych ubrań (warstw), by na końcu, przy spotkaniu z ciałem fizycznym, z całą mocą odczuć jego ołowianą ciężkość. To jest absolutnie niesamowite. Przypomniało mi się, jak przy porodzie darłam się wchodząc w ziemską powłokę, tak zdawała mi się ciężka i gęsta. Ograniczona. Przez kilka najbliższych miesięcy (około 9) byłam utrapieniem dla mojej mamy, nieustannie wrzeszcząc i denerwując się przy każdej okazji, gdy ograniczone ciało nie pozwalało na swobodę ruchów (chodzenie, siedzenie, ogarnianie sprawnego działania rąk i nóg, gdy mózg uczył się wszytko koordynować). 

Podróżując do źródła przez wymiary, zostawiałam na poszczególnych poziomach kolejne warstwy/ wersje siebie, by dotrzeć do Boga w najlżejszej, źródłowej postaci. Z tamtego poziomu nie byłam już w stanie skontaktować się ze swoim fizycznym ciałem, a Dusza potrafi. Może to kwestia dalszej ewolucji.

Odbyłam podróż przez tunel czasoprzestrzenny będący szczeliną rzeczywistości między wymiarami. To przestrzenie niebytu. Boska Tkanka Twórcza spajająca Wszechświaty. Odbyłam podróż i powrót do do źródła, już nie tylko świadomością, ale energetyką. Przelatywałam z zawrotną prędkością przez wymiary, widząc po drodze cywilizacje tam zamieszkujące. Helioni także się przywitali, wiedząc co się dzieje. Mały człowiek z doświadczeniowego dna odbywał podróż do źródeł istnienia. Jestem (jesteśmy) projektem Boga. Jestem (jesteśmy) projektem naszych Dusz i istot, które towarzyszą nam w doświadczeniu. Kiedyś i my będziemy projektować jako cywilizacja, na razie robimy to w wersji podstawowej kreując ścieżkę swojego życia, najpierw w nieświadomości, potem w coraz szerszym zasięgu. Na tym polega Uniwersalna Ewolucja.

Miałam dwa wyłączenia świadomości, gdzie nie wiem co się działo. Były one albo przełączeniem (przeskokiem) świadomości, tak jakby przełączać wtyczkę z jednego kontaktu do drugiego. W tym momencie nie wiesz co jest, bo zabrakło prądu. Jeden taki przeskok był w źródle u Boga, który pracował nad moją energetyką, coś przestawiając, drugi gdzieś na poziomie między (chyba) siódmym, a piątym wymiarem (o wymiarach poczytasz tutaj). W moim odczuciu trwało to kilka sekund, natomiast mam takie wrażanie, że w momencie, kiedy byłam wyłączona, zadziały się bardzo ważne rzeczy. (Tak jakby w tych kilku sekundach była jeszcze cała zdarzeniowa przestrzeń. Mogłam np. odbyć całą osobną podróż). Nie wiem co tam się zadziało (czuję, że coś istotnego, jednak nie mam do tego dostępu). Ufam. Czuję się dobrze i spokojnie, gdy zaglądam energetycznie do stanu wyłączenia. Spotykam tam ciepłą ciemność kreacji.

Proces energetycznego rozwarstwiania

Zasługuje na kilka zdań opisu. To było bardzo ciekawe. Jak wspomniałam z podróżą do góry wychodziłam z kolejnych energetycznych wersji siebie, gęste zostawiając w dole, by stawać się w górę wymiarów coraz lżejszą energetycznie. Ziemia jest bardzo gęsta. Jest na dole drabiny energetycznej jako fizyczna, skondensowana w materię. Zastanawiam się, jak ona musi się czasem czuć w tych gęstościach. To inny typ Duszy – planety, więc może to inaczej znosi. (Ziemia się uśmiecha: nie inaczej, jedynie w szerszym zakresie.)

Wyjście z ciała fizycznego (forma OOBE?) to przeskok do czwartego wymiaru, który odebrałam jako przestrzeń energetyczną otaczającą Ziemię. Było tam bardzo wiele istot, co mnie zaskoczyło, gdyż z całą mocą zobaczyłam ile wokół nas jest życia zaangażowanego w naszą ścieżkę, ile jest istot wspierających, towarzyszących Duszy w drodze jej ziemskiej i galaktycznej podróży. Zauważyłam też, że te istoty wg poziomu ewolucyjnego stoją na na różnym poziomie. Gdzie indziej Istoty Szare, gdzie indziej np. Arkturianie. Widziałam, że Dusza się stresuje będąc w oddaleniu, czy wszystko się uda tutaj w tej gęstości, gdzie nigdy do końca nie można być pewnym rozwoju spraw i często trzeba zaufać. Żeby ją wesprzeć poprosiłam Boga o opiekę i czuwanie. Co też On wykonał, wypuszczając tu do nas na dół łącze energetyczne, które okazało się być tunelem czasoprzestrzennym do podróży przez przekrój wymiarów w drodze do Niego.

Działań energetycznych wokół mnie było mnóstwo i była to bardzo zorganizowana akcja, w której wiele istot zajmowało się jakąś częścią mnie. Mały szok, jakie to wszystko jest wielowymiarowe i ile wymaga działań, zaangażowania. Człowiek sobie tu biega po Ziemi, otoczony ciszą i spokojem, a tym czasem pracuje się wokół nas bardzo intensywnie. Jeśli masz do wykonania zadania w tej przestrzeni, w procesie ewolucji ludzkości i wzniesienia planety, jesteś zaopiekowany, bo jesteś cennym ogniwem globalnego projektu wzniesienia.

Nie widziałam fizycznie. Cały czas była wokół mnie ciemność, jakbym miała wyłączony telewizor, ale doskonale wszystko słyszała. W ogóle podczas tej podróży zweryfikowało się wiele moich wyobrażeń, dając pewien poziom nowej wewnętrznej wolności od projekcji głowy i ram ziemskiej duchowości. Odbierałam jasnoczuciem, jasnosłyszeniem, świadomością energetyczną, widziałam świadomością. Trzecie oko mam do tej pory zamknięte decyzją Duszy i istot opiekujących się (prawdopodobne żebym była spokojniejsza, bo jak zobaczysz - to wszystko, cały bałagan). Lub – inna możliwość, mam jeszcze zamknięte wewnętrzne oczy do widzenia innych wymiarów. Ufam. Póki co, to jakby słuchać telewizora z wyłączonym obrazem. Nawet pytałam o to, czy mogę zobaczyć w czwartym wymiarze, ale powiedziano mi, że nie jestem gotowa i ja sama też tak czuję.

Kreujemy ŚWIADOMIE

Żeby to robić jak najskuteczniej (a poprzeczka wzrasta) trzeba być jak najbardziej świadomym siebie, także osobistej ciemności (a nawet szczególnie), bo to tutaj mieszka nieuświadomione. Wewnętrzne autobany, potrzebują być rozpracowane, abyś mógł stać się najlepszą, niczym nieograniczoną (boską) wersją siebie. Droga się nie kończy, życie biegnie równolegle. Syndrom tych czasów: haj energetyczny, by za dziesięć minut leżeć i masować obolałe. Podróż przez podświadomość i przygotowanie do kosmicznych lotów - równolegle. Taka jest natura życia.

Stała się cisza, szerokość i pojemność energetyczna na nowym poziomie, jakbym trochę odpoczywała. Ciało dostosowuje się do nowych energii, co jest procesem. Już czuję zwiększoną siłę i chęć do działania, co owocuje np. dzisiejszym wpisem. Rozglądam się w nowym póki co. Dusza się niecierpliwi. Bardzo chciałaby już tu być. Denerwuje się, że są sprawy szersze (ważniejsze) przez chwilę, niż człowiek. Przekaz muzyczny do tęsknoty Duszy, która buntuje się pokazując, że podlega w tej chwili czemuś większemu i musi się dostosować. Nie wolno jej wrócić na Ziemię ze względu na bezpieczeństwo rodzącej się nowej Duszy.

- Nie lubię nie mieć kontroli – denerwuje się Dusza. - Przełomowe rzeczy dzieją się bez mojej obecności. (W oddaleniu. O łączach zewnętrzych z Duszą poczytasz tutaj.) Tak to jest, kiedy trzyma się pięć srok za ogon. Konsekwencja wielowątkowego działania. Ostatecznie, to wszystko spaja się w piękną całość krain rozwojowych Duszy.

Wzruszona, wolna, radosna, ale i nieźle zmęczona, połączona, w poczuciu mocy, w objęciach Duszy, życia, Ziemi, Boga.

Kosmiczny wietrze wiej, niech dzieje się przygoda. Nie boję się.

W przepływie.

Ahoj z podróży.