Menu
bliźniaczy płomień

Jednym z naszych zadań tutaj, jest praca w kolektywnym polu doświadczeń ludzkości, czyli w plecaku doświadczeniowym Ziemi. Przez cały maj zajmowałyśmy się rozpracowywaniem programu doświadczeniowego bliźniaczego płomienia. Powiem Wam, że trudny to materiał do obróbki, bo oparty na najgłębszych, nieuświadomionych pragnieniach serca...

Perspektywa

Ktoś powiedział mi kiedyś, że Dusza jest oprogramowaniem Boga mającym doprowadzić nas do niego (ujęcie kwantowe). Ten program także ewoluuje. Jego rozwój (rozwój Duszy w nas) to ewolucja człowieka. Stałam się specjalistą od tego programu. Naprawiamy do boskiego wzorca, ponieważ tu na Ziemi wdarło się do niego wiele wirusów. Tak długo będziemy potrzebne, jak długo będzie potrzebna ludzkości i Ziemi praca na tym oprogramowaniu. A potem przejdziemy na emeryturę, albo podejmiemy się nowych celów. W serwerze Ziemi, czy w jej plecaku doświadczeniowym pracowałyśmy ostatnio na programie bliźniaczego płomienia.

Przedstawiam Wam proces, ze swojej perspektywy w formie sprawozdania, czyli czyste fakty. Zależy mi, żeby to było bez jakiegokolwiek osądu, czy ustawiania się po którejkolwiek stronie. Chodzi o przekazanie zdobytej wiedzy. Ocenę lub interpretację (jeśli w ogóle macie taką potrzebę) pozostawiam wam, wedle waszych doświadczeń czy momentu ewolucyjnego. Możliwe, że wielu osobom się ten wpis przyda. Wiele Dusz /ludzi ma to doświadczenie w swoim pakiecie życiowych lekcji. Temat jest też obecny na sesjach.

Zasada jest też taka, że jeśli pracujemy w danych obszarach oceanu kolektywnego, musimy się z nim połączyć, dlatego by poczuć, doświadczyć, rozpoznać i wyprostować to, co boskiego światła wymaga. Zatem i ja zostałam podpięta pod ten program, by go przez siebie przepuścić i przez rozpoznanie uzdrowić w polu zbiorowych doświadczeń. Dziękuję także wam, za prywatne wiadomości i korespondencję w tej sprawie. Dzieliliście się swoją wiedzą i doświadczeniem, aby mógł mi się dopełnić obraz. Moje doświadczenie w tej kwestii jest niewielkie. Przydała się też wiedza zdobyta na sesjach.

Najgłębsze pragnienia

Bliźniaczy płomień jest bardzo silnym programem opartym na głębokiej i absolutnie podstawowej potrzebie serca, czyli potrzebie miłości. To są bardzo delikatne i czułe rejony, dlatego wymagają w mojej opinii wiele taktu. Nie oceniam i nie osądzam samego doświadczenia, ponieważ rozumiem jak głęboka i pierwotna (podświadoma) jest to potrzeba. Doświadczamy w tym świecie braku miłości na KAŻDYM absolutnie poziomie, a jest to podstawa wszelkiego braku i doświadczanego w zawiązku z nim bólu egzystencjalnego. Każdy program systemowy, każdy ból, rana, brak, pustka czy tęsknota, każda choroba emocjonalna czy fizyczna w tym świecie prowadzi do jednego wspólnego mianownika: braku miłości. To jest absolutna podstawa. Mówię to w oparciu o doświadczenie swojego życia, jego uzdrowienie i praktykę sześciu lat pracy z ludźmi/ z Duszami.

Łącza emocjonalne są najsilniejszymi łączami doświadczeniowymi. Wzmocnione przyciąganiem ciał fizycznych, tęsknotą Duszy za spełnieniem, stanowią na prawdę silną mieszankę, która potrafi uwikłać nas na wiele lat życia i wcieleń. Wzmacniana polem rodowym, jest silnie wiążąca. Podstawą doświadczenia bliźniaczego płomienia na Ziemi, jest kosmiczne przyciąganie przeciwieństw (plus-minus, cel: dopełnienie,unia, złożenie w całość) tęsknota, próba zapełnienia nieuświadomionej często pustki (niekoniecznie miłosnej) wzajemne gonienie się, gdzie jedno/ jedna ze stron jest uciekająca, druga za nią biegnie. W istocie rzeczy dramat przeżywają oboje zaangażowani. Poprawcie mnie, jeśli się mylę: nie spotkałam żadnego bliźniaczego płomienia, żadnej pary połączonej tym programem, która byłaby zrealizowana i szczęśliwa. Nawet jeśli jest okres szczęśliwości, to zazwyczaj krótki, lub bardzo krótki (jedynie chwila spotkania) a potem jest już tylko rozdzierająca tęsknota i niespełnienie.

Doświadczyłam tej tęsknoty przez czas pracy w polu energetycznym programu (około cztery tygodnie) Jest to tak trudny stan wewnętrznego rozdarcia (dosłownie wewnętrzny rozpad), że całkowicie zawłaszcza osobisty, wewnętrzny i zewnętrzny świat. Nie wyobrażam sobie Kochani ludzi, którzy żyją w tym stanie całymi latami. Są wewnętrznie wyniszczeni tą emocją. Jak bardzo to musi być trudne... tęsknota i niespełnienie okrywają ich grubym kocem, całkowicie odbierając radość istnienia i oddzielając, czy zagrzebując Duszę w głębokim cierpieniu. Tacy ludzie zazwyczaj tkwią w przeszłości, nie mogąc ruszyć na przód, do rozwoju, do życia. Wegetują całymi latami, karmiąc się wspomnieniami jednej lub kilku szczęśliwych chwil. Bardzo to trudne, ponieważ serce nieustannie rozpada się na nowo, a ciało w sposób niewyobrażalny cierpi tęsknotę zjednoczenia. I tak falami. Pod koniec prosiłam żeby mi ten stan odciąć, bo nie mogłam w ogóle funkcjonować.

Totalnie nie składało mi się w całość i nieźle zdezorientowało: szczęśliwy dom, rodzina, związek i nagle coś takiego. Na szczęście wiem, gdzie mam stałą, a co jest tylko chmurami sunącymi po wewnętrznym niebie. Tym są nasze emocje i myśli – nieustannym przypływem. Niebem, czyli stałą jesteśmy my sami. Wyjść z labiryntu emocji udało mi się dzięki mojej ukochanej głowie i logicznemu myśleniu. Racjonalizowanie może pomagać w drodze. Chodzi o realną ocenę faktów i kiedy w emocjach szaleje sztorm, logiczna głowa świetnie się sprawdza. Wielokrotnie stosowałam w drodze tę metodę. Chodzi o to, by wytworzyć dystans w sobie, by móc zobaczyć szerzej. Jesteśmy w pełni wyposażeni przez Boga. Nauczmy się aktywnie pracować z tym, co w nas i narzędziami, które mamy w sobie.

Kiedy porywają nas emocje, czyli o wyjściu z wewnętrznej matni

Sprawę rozkminiłam w sposób bardzo prosty: zbadałam, co nie pozwala mi czuć mojej wewnętrznej ciszy. Na ile to, co się dzieje, jest zgodne ze mną i z moimi celami. Jaki jest realny stan, czyli co mam w życiu, czego chcę, a czego nie chcę. Pomoga także pewna doza buntu: ja nie przyszłam tu cierpieć, tylko cieszyć się spełnionym życiem. Ciężko na to zapracowałam i nie pozwolę sobie tego odebrać. Absurdalnym dla mnie jest też fakt, że można zobaczyć kogoś przez chwilę, a potem cierpieć latami. To bez sensu i coś tu ostro nie gra. Nie chcę żeby tak było i nie zgadzam się na to. Dlatego, by się uwolnić od tego w czym jestem, biorę na warsztat wszystkie te rejony mnie, które wyłoniły się z plecaka doświadczeń w odpowiedzi na program BP.

Mam o tyle szczęście, że jestem w spełnionym życiu, więc wiedziałam do czego chcę wracać. Wielu z nas jednak jest w zupełnie odmiennej sytuacji. Tkwimy w życiowym bólu, samotności, niezrealizowaniu. Usychamy latami w niespełnionych związkach, dlatego tak łatwo ulegamy tęsknocie za wielką miłością i dlatego tak ciężko jest się z tego programu wydostać. Choć znam i takie osoby, które na tym doświadczeniu, po solidnej wewnętrznej pracy odzyskały pełnię siebie. To jest wtedy zaliczona lekcja. Są i takie osoby (większość), którym po spotkaniu BP pozostała niczym nieutulona tęsknota i złamane życie... Z serca współodczuwam. Latami można takie emocje w sobie nosić, tylko czy przypadkiem nie ucieka nam nasze własne życie? Gdzie jesteśmy? Lata mijają na czym? To bardzo trudna lekcja. Myślę, że z tego może nas trwale wybawić tylko Dusza i praca nad sobą (w sposób uświadomiony lub nie). Wiedza jest kluczem w tym świecie. Wiedza i wewnętrzna praca.

Nieuświadomiona pamięć

Program BP celuje w najgłębsze obszary serca, w pole nieuświadomionej tu, bo zakrytej zapomnieniem tęsknoty Duszy/ człowieka za najbardziej podstawowym zjednoczeniem - zjednoczeniem w Bogu. My nieświadomie tęsknimy lub odczuwamy tęsknotę naszej Duszy, najpierw za nami w świecie doświadczania w rozszczepieniu energetycznym. W szerszym aspekcie tęsknimy za miłością rodziców, jako tym polem, które jest naszą energią startową i glebą pod ścieżkę danego życia. W sposób szczególny tęsknimy za miłością Matki (najgłębsza i najsilniejsza więź tu na Ziemi) której zwyczaj nie dostajemy, ponieważ mama nie dostała jej od babci (kontynuacja rodowa) więc sama nie możne się nią podzielić. Jeśli drugą połówkę pomarańczy odnajdziesz najpierw w sobie, dostaniesz ją prawem rezonansu z zewnątrz, w postaci dobrej, spełnionej miłości.

Bliźniaczy płomień z perspektywy Duszy

Przez sześć lat spotkań na sesjach, żadna z Dusz nie potwierdziła mi czegoś takiego jak kosmiczna wersja bliźniaczego płomienia. Udane związki tworzą Dusze z poziomu braterstwa, czy przyjaźni Dusz, gdzie one dobierają się wedle kompatybilności energetycznej (wysoka zgodność energetyczna) lub/ i wspólnych celów ewolucyjnych. Istnieje coś takiego jak kosmiczna miłość Dusz, czyli każda Dusza ma gdzieś we Wszechświatach swoją wielką kosmiczną miłość i z tej perspektywy doświadczenie jest oddalaniem się i powrotami w ścieżkach istnienia. Ziemski BP nawiązuje do tych obszarów istnienia Duszy. Z obserwacji sesyjnych: PB często okazuje się też być związkiem karmicznym, gdzie ogromne przyciąganie nie wynika jako tako z miłości Dusz, a z wielokrotnego wspólnego doświadczania miłości w różnych konfiguracjach. Wtedy silne przyciągnie jest spowodowane pamięcią energetyczną wspólnych, bardzo mocnych doświadczeń. Nie potrafimy tego rozpoznawać.

Pytania klucze do wyjścia z programu 

Na ile BP pozwala mi czuć się spełnionym? Czy mam szansę zrealizować się w tym/ w takim związku? Czy jest to w ogóle możliwe (oceń realnie sytuacje życiowe obojga). Mam kochać, czy cierpieć? Czy jestem tu po to, by cierpieć? Czy cała sytuacja nie spowodowała, że straciłem, odszedłem od siebie? Czy cała sytuacja mnie nie zawłaszczyła i czy takiego stanu chcę w swoim życiu doświadczać? Co mogę zrobić, aby się z tej matni emocjonalnej wyplątać? Chodzi o to, by zobaczyć sprawy w dystansie i w stanie jak najbardziej faktycznym, a następnie dokonać świadomych (na tyle na ile jesteś w stanie) wyborów DOBRYCH DLA SIEBIE. Tak rozpracowałam BP: dokonując solidnej analizy i jasnych, klarownych wyborów. Kreacja mojego życia należy przecież do mnie.

Logiczne myślenie nie wyklucza się z duchowością (z sercem) - czyli podejmuj świadome decyzje

Babcia mawiała: wybieraj mężczyznę po celach, nie po uczuciach. Jest w tym wiele racji. Chodzi o to, że kiedy przeminą miodowe miesiące, co jest naturalną fazą związków, było coś jeszcze, co będzie Was łączyć – przyjaźń, wspólne cele, przyjemność bycia, współodczuwanie, szacunek, zrozumienie, kompromis gdy życiowe sztormy, wzajemne docenianie się.

Dusze także łączą się zgodnie z celami ewolucyjnymi, czyli wedle kompatybilności energetycznej na dany etap doświadczania, chyba, że celem samym w sobie jest doświadczenie wielkich uczuć spełnionej, czy niespełnionej miłości. Ponieważ cele się zmieniają, zmieniają się i towarzysze drogi wokół nas. Tu na Ziemi jesteśmy systemowo skłonni trwać przy jednym, czy nam po drodze, czy nie. Efektem tego nie rozwijamy się. Nie ma też społecznego przyzwolenia na rozstania, rozbijanie rodzin, choć być może dawno nic rozwojowego w nich nie ma, dzieci cierpią, małżonkowie cierpią... Nie mi to oceniać, to są trudne i bardzo indywidualne sytuacje.

Emocje są jak chmury na niebie – przemijają. Co zostaje potem? Gdzie jest stała? Potrafimy zakochać się wiele razy w życiu. Uczucia mają nas zbliżać do siebie, natomiast życiowe decyzje warto jest podejmować na trochę innym poziomie lub przynajmniej w połączeniu z odrobiną dobrze pojmowanej kalkulacji. Miłość i umysł się nie wykluczają.

Doświadczeniowe maliny i pomoc z Domu

Niby słodziutko, ale się podrapiesz, ponieważ BP nie przynosi spełnienia. Moja Dusza, jak to moja Dusza wpuszcza w maliny, bo muszę się połączyć z programem, żeby go rozbroić i zostawia. Wie, że dam radę. Jak ona zajęta czym innym (uczestniczymy teraz w ważnym, cyklicznym, podoświadczeniowym projekcie Duszy Ziemi) zawsze mogę liczyć na mądrość i wsparcie Duchowej Matki, czyli Domu Duchowego lub NasDuszy. To ona wesprze kosmiczną wiedzą i doświadczeniem, pomoże zobaczyć szerszą perspektywę, wytłumaczy reguły gry. Tym razem Duchowa Matka pomogła mi dokonać świadomego wyboru, który okazał się być wyjściem z programu BP.

Wewnętrzna oś i wybór. Pytanie: czego na prawdę chcę, co jest mi potrzebne do szczęścia?

Analizowałam: czego mi potrzeba w tej sytuacji? Co wybieram? Spokój, wewnętrzną ciszę, dobrobyt rodzinny, zdrowotny, dobrobyt w kobiecości, dobrego mężczyznę przy sobie, braterstwo, przyjaźń, wzajemne wsparcie, głęboką, dojrzałą miłość na poziomie współodczuwania, tolerancji dla różnic, wsparcia, akceptacji. Tego chcę, to wybieram i to mi jest potrzebne do szczęścia. Cierpienie? A po co mi to? Jest absurdalne, żeby zobaczyć kogoś przez chwilę, a potem latami rozpaczać. Nie zgadzam się na to. Przyszłam tu żeby cieszyć się życiem, a nie tęsknić nie wiadomo za czym. Przecież nawet nie znam tego człowieka, a to, co mnie do niego przyciąga, jest głęboko osadzone w emocjach i raczej na poziomie marzeń, czy wyobrażeń.

Moja Dusza często mawia: co by się chciało, a co jest, to dwie różne sprawy. Zawsze też uczy, by podejmować wyważone decyzje, przy świadomym obejrzeniu wszystkich aspektów. Dusza Matka powiedziała, o moim mężu: z tym mężczyzną zbudujecie najpiękniejsze rzeczy. I ja to głęboko czuję w sercu. Cała sytuacja jeszcze bardziej nas zbliżyła. Weszliśmy na jakiś kolejny poziom.

Czy mam ochotę będąc w dobrym związku komplikować sobie i rodzinie życie? Nie jestem zainteresowana, a pewnie inaczej by było, gdybym nie była szczęśliwa. Świadome podejmowanie dobrych dla siebie decyzji, zależy od miejsca energetycznego, w którym, jesteśmy. Czego ci potrzeba? Bo może właśnie wyjścia ze związku? Materia w tym obszarze jest bardzo delikatna i wymaga, dobrych, świadomych wglądów.

Nie mnie oceniać PB, ponieważ jest to program rezonujący ze świętym miejscem w sercu: tęsknotą za miłością. Zapełnienia nieuświadomionej potrzeby powrotu do źródłowej jedności. To najgłębsza potrzeba zjednoczenia z Bogiem w ziemskim świecie zapomnienia. Powrotu do siebie samego, Ziemi, Duszy, potem do zjednoczenia z drugim człowiekiem. Dlatego mogę jedynie opisać własne doświadczenie. Może wam się do czegoś przyda w waszej osobistej podróży.

Ps. Zastanawiałam się jaki obrazek dać do wpisu. Przyszedł ten - Budda w geście Gyan Mudry (wiedza i mądrość). Leczy depresję, bezsenność, lekkie nadciśnienie, uspokaja i poprawia kondycję. Uniesiona dłoń skierowana do świata symbolizuje brak strachu. Dłonie skierowane góra-dół symbolizują jedność nieba z Ziemią. Nie pytajcie mnie skąd to wiem. Po prostu wiem.

Tego nam życzę w ziemskiej drodze: bądźmy sobie Buddami w swoich Wewnętrznych Królestwach. Sami ustalajmy reguły gry. Niech nas ten świat nie ciąga za nos ;) Wiedzy, roztropności, mądrości, zaufania. Nie ma się czego bać, wszak Bóg w nas. Dość pogoni za mżonkami. Spełnionej miłości nam wszystkim.

Potrzebujesz przesiać ziarna od plew w tym świecie. Co jest na prawdę twoje, a co jest stymulacją na umyśle, ciele i emocjach? Żyjemy w świecie chaosu. Gdzie masz stałą?

Płyniemy tym statkiem razem Kochani.

Ahoj.