Z dziennika ziemskiej podróży: o tym jak Dusza uzdrawia moje człowieczeństwo.
Zakładam, że Dusza daje w doświadczeniu tyle, ile człowiek jest w stanie znieść i że się mną opiekuje, gdy przechodzę osobiste niemożliwe.
Gdzieś głęboko pod przelewającym się tsunami osobistych dolin, czuję i wiem, że jestem w stanie wszystko przejść. Że jesteśmy w jakiś sposób niezniszczalni. To poczucie daje Dusza. To jej perspektywa.
Ostatnie tygodnie były dogłębnym wewnętrznym szlifunkiem weryfikującym, obnażającym miejsca, w których nie jestem jeszcze w sobie (gdzie nie stoję we własnej mocy). Gdzie gra trzyma mnie na smyczy pragnień, gdzie autorytety mam na zewnątrz. Bolesny to proces, gdy odpada co nie twoje, lecz prowadzący do głębokiej wolności w człowieczeństwie.
W istocie rzeczy Dusza we mnie rozlicza swoje doświadczeniowe pokłady, układając transformację pod osobiste kierunki ewolucyjne. Tak jest urządzone w tym świecie: człowiek niesie w sobie zapisy ziemskiej drogi Duszy, poprzednich jej wcieleń i powiązań matrycy/ matryc rodowych w których była. Obecny czas umożliwia Duszy wyjście z doświadczeniowych uwarunkowywań. Odbywa się to przez procesy transformacyjne w człowieku. Ciało, człowiek jest narzędziem do zbierania doświadczeń, więc i bramą do ich uwolnienia.
Proces, który przechodziłam w ostatnich tygodniach był dla mnie ekstremum. Zapadło się wszystko, doświadczałam zaprzeczenia siebie na każdym poziomie. Postrzegam to jako rodzaj osobistego egzaminu, czy ostatecznego (?) lustra. Powalało do tego stopnia, że momentami mogłam jedynie oddychać, czyli wykonywać podstawowe czynności. Jednak głęboko w sobie czułam, że to jest do przejścia. Że trzeba pozwolić, by fala przepłynęła przeze mnie, wymywając to, co na ten czas jest zbędne. Kiedy procesy się dzieją i nie możesz z tym nic zrobić, spróbuj współpracować,. To chyba jedyne wyjście. Pierwszym krokiem jest zgoda na siebie samego w danej odsłonie. Chodzi o to, by jak najszybciej odnaleźć w sobie odpowiedź lub odpowiedzi o sens zdarzeń i by mieć odwagę spojrzeć w siebie, co one odsłaniają. W istocie rzeczy w tobie dzieje się weryfikacja Duszy. Ona sama przenicowuje siebie.
Człowiek jest istotą kruchą, ale także bardzo silną
Po sztormie przychodzi oczyszczenie, ale też odsłaniają się zgliszcza, które trzeba uporządkować. Leczeniem ciała, serca i świadomości zajmuje się Dusza. Ja mam z nią jedynie współpracować. Głównie temu jest poświęcona pierwsza faza (ostatnie dni) ostatecznego etapu krystalizowania się do ciała światła, w które Dusza weszła (weszłyśmy) z końcem września. Zanim Dusza zacznie podawać transformujące energie do ciała, musi poukładać i uzdrowić to, co nadwyrężyło się w ciągu ostatnich tygodni. A to jest znaczny stopień, w sile, której do tej pory nie doświadczyłam. Jestem też już jednak wyuczona (świadoma) na tyle, by umieć w tym wystać i działać tak, by sobie pomóc.
O tym jak Dusza mnie leczy
Poturbowane serce, ciało i świadomość, Dusza uzdrawia bardzo prostymi rzeczami: wzruszeniem serca, kontaktem z naturą, codziennością, ciszą, stabilnością materii, które działają na mnie kojąco. Na tym etapie potrzeba mi podstaw - tego co stałe, dotykalne, niezmienne. To daje materia. Ciało najbardziej stabilnie wzywa do powrotu do życia. Kubek ciepłego kakao na śniadanie, słoneczny dzień, wspólna wyprawa na grzyby, ulubiona muzyka...
Podczas zakupów Dusza pyta: kupimy naszą ulubioną kawę? Nie wiem jeszcze, że za dwadzieścia minut będziemy siedzieć nad jeziorem i popijając kawę, patrzeć w kojące światło słoneczne tańczące na falach jeziornej tafli. Będę czuć wiatr, na twarzy, ciepło słońca, przyglądać się chmurom płynącym po niebie, zachwycać się przestrzenią, spławiającymi się rybami, znaczącymi koncentryczne kręgi na wodzie. Będę słuchać szeptu Duszy, kojącej mój zbolały umysł i pęknięte serce. Tyle wystarczy. Na wiedzę, tłumaczenie spraw, plany nie mam w tym czasie siły. Jedynie oddychać, żyć i być. Tego mi teraz potrzeba.
Dusza jest Najczulszym Opiekunem. Trzeba nawiązać z nią więź, by móc tego doświadczać. Ona wie dokładnie co zrobić by tobie (Wam) pomóc. Zna Nas (ciebie, siebie) dokładnie.
Do życia zawoło mnie ciało
Które z nadmiaru bolesnego popadło w letarg. Zamarło. Momentami gęstość była tak duża, że nie pozostawiała w ogóle możliwości ruchu. Byłam jak w ruchomych piaskach: jakakolwiek próba pomocy sobie (energetyczny ruch) powodowała zapadnie się. Jedyne co można było, to oddychać, trzymać się pionu, korzystać ze zdobytej wiedzy, nie dać się zwątpieniu. Wierząc, że życie się nami opiekuje, być z dnia na dzień, czekając cierpliwie na przesilenie się siebie samego. Przetrwać energie, które potrzebują się wysycić, by nastąpiła wolność (to wiem z wieloletnich osobistych procesów z Duszą). Nie pamiętam jak wyglądały dni ostatnich dwóch miesięcy. Nie wiem jak minął ten czas. Doświadczyłam wsparcia rodziny i niektórych z Was, po raz kolejny uświadamiając sobie, że w zasadzie tu na Ziemi ważni są już tylko oni - najbliżsi. Reszta to element gry. Trwało to wszystko razem dziewięć tygodni. Dziś pomału dochodzę do siebie, przy czym wymaga to dyscypliny umysłu, emocji i dystansu wobec siebie. Mamy czas sztormu energetycznego na Ziemi, który odbija się w nas. Jesteśmy zewnętrznie stymulowani, szczególnie w emocjach i w głowie. Przestrzeń się przesiewa, a my, albo to co w nas, razem z nią. Może Matka Planeta jest w tej chwili Wielkim Sitem, w którym segreguje się Ona Sama i to, co nieaktualne z tym, co niezbędne by móc istnieć?
Wielkie Oczyszczenie, któremu podlega Wszystko Co Tu Jest.
W co nie zwątpiłam w tym czasie, co było dla mnie kotwicą: w ciało nie zwątpiłam bo jest stałe, bo je mam. Nie zwątpiłam w materialną Ziemię, w dom mojego człowieczeństwa. Nie zwątpiłam w energię, jako płynącą Rzekę Wielkiego Oceanu Życia. Nie zwątpiłam w rodzinę, w najbliższych, dlatego, że po prostu byli - stali, materialni, dotykalni. Uczyłam się na nowo oddychać i żyć. Nie zwątpiłam z Duszę, która mocno w tym czasie była, choć odsunęłam się nieco od niej. Za to ona nie rezygnowała ze mnie.
Często w tym czasie siadałyśmy na ławkach, przyglądając się toczącemu się życiu. Ludziom podążającym w swoich sprawach, rosnącym drzewom, trawie, przelatującym ptakom, chmurom płynącym i temu co siłą naszych ludzkich rąk zbudowaliśmy i budujemy, jako osiągnięcia naszego cywilizacyjnego postępu. Tylko patrzyłam bez słowa, gruntując się w porządku przepływających rzeczy, znajdując w tym ukojenie. Dusza wie, że człowiekowi potrzeba stałości dla prawidłowego psychicznego, emocjonalnego i społecznego funkcjonowania. To stąd - od Życia, od Ciała przyszła stabilizacja. A potem w noc świateł (zorza) ustaliłyśmy nowe priorytety.
Dusza pokazuje potężnieć Słońca, górującego nad Ziemią, obejmującego swoim promieniowaniem przestrzeń. Nasycającego planetę, życie i nas ożywczymi energiami wzrostu, transformacji. W czasie energetycznego naświetlania ostatnich dni, wstaję z osobistego sztormu od życia. Wstaję przy wsparciu Duszy.
Epilog
Proces zdrowienia wciąż się dzieje, jednak wydaje się, że oddawszy wszystko na ten etap, wreszcie pomału zaczynam odżywać. Pęknięcia w energetyce i w ciele, powoli zasklepiają się komóreczka po komóreczce. Każdej z nich staram się dać tyle wsparcia, ile mogę, na ile mnie stać. Tyle miłości i czułości, na ile zasługuje moje kochane, wytrzymujące od lat tak wiele ciało. Myślę też, że gdyby nie opieka i pomoc Duszy, dziś pewnie nie byłoby tego wpisu, ani być może żadnego innego. Realnie chciałam to wszystko zarzucić.
Zorzowa noc 10.10.24 przynosi wolność. Nie śpimy wiele godzin. Patrząc w niebo układamy siebie do nowego etapu. Wracamy.
Do siebie.
Do mocy.
Do początków.
Post Scriptum
1. Jak inna jest perspektywa Duszy od tego, co znamy jako ludzie i do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Trzeba otworzyć umysł i serce na to, co niepojęte i jednocześnie nie pogubić się w tym. Przewodnictwo Duszy niezbędne.
2. Odpuść siebie. Obecny czas wzywa do tego. Im bardziej będziesz w stanie to zrobić, tym pełniejszą czy może piękniejszą, prawdziwszą wersję siebie ujrzysz. Dorastamy w człowieczeństwie, oglądając w sobie nie tylko błyszczące pokłady światła.
3. W tych czasach Dusza chce ciebie mieć tylko dla siebie. I tylko z nią jesteś (tak naprawdę) w stanie prawdziwie wrócić do siebie. Drogi do tego są bardzo różne. Jeśli chcesz prawdziwej wolności, możesz ją osiągnąć tylko z nią, bo będzie to wolność energetyczna, z której wyłoni się wolność materialna.
4. Jesteśmy w czasie Wielkiego Oczyszczenia. Dotyczy to Duszy, człowieka, a dalej systemu który tworzymy.
5. Po wszystkim czuję się tak, jakby przeszedł wielki sztorm, pozostawiając po sobie oczyszczenie, ale także zgliszcza. Postanawiam tym razem nie układać się, tylko w podstawach pozwalających funkcjonować (nowe priorytety). Tym razem postanawiam po prostu płynąć, oddając sprawy Duszy.
6. Cokolwiek jest, pozostań na szlaku. "To normalne. Jest dobrze. Jak w baśniach. Bohater idzie i czasami jest zmęczony, a czasami spragniony, a czasami przez węża ukąszony, a czasami przez nierozumnych ludzi popchnięty. Ale idzie. Przysiądź na baśniowej miedzy, połóż się w słoneczku, powąchaj zioła, otwórz sakiewkę z kanapeczką z czymś pysznym, popij herbatką. Wszystko wróci. Droga wróci. Byle wędrowiec pozostał na szlaku." / Basia Revensdale.
Tego się trzymałam.
Wdzięczność Serca.
Ahoj