W Domu Ciała: program jedzenia.
O tym, jak z gleby cierpienia, rodzi się piękno istnienia.
Świat jest biało-czarny. My tacy jesteśmy, bo wszystko takie tutaj jest. Plus i minus obok siebie, razem tworzą całość. Życie.
Mam zawiązane ręce – nie mogę działać.
Mam związane stopy – nie mogę iść.
Mam zmrożone serce – nie mogę kochać.
Mam zamknięty umysł – nie mogę tworzyć.
Mam skamieniały brzuch – nie mogę rodzić Życia. Osobistego najpierw. /Ciało (Dusza, Człowiek, Męskość, Żeńskość).
Dzisiejszy wpis będzie biało-czarny. O tym, jak z gleby cierpienia, rodzi się piękno istnienia. Może gdzieś jest inaczej, ale na Ziemi generalnie tak. Akceptuję to.
Wczoraj nad ranem Dusza obudziła mnie z informacją: dziś jest dzień niejedzenia. Stawiamy się do procesów związanych z programem jedzenia i związanego z nim doświadczania rodowego głodu. (Tu m.in. moje kompulsywne zajadanie się, genetycznie, rodzinnie wysoki poziom insuliny - tryb przetrwania, tot. biologia/ i jak się okazało jeszcze kilku innych, powiązanych doświadczeniowo kwestii, które znalazły ujście w jedzeniu).
Ucieszyłam się, ponieważ z poziomu ciała, czuję, że jest na to właściwy i najwyższy czas. Ciało jest w takim miejscu osobistej drogi, w którym drzwi do tych obszarów energetycznych są otwarte. W przestrzeni kolektywnej ewolucji, energie pracują właśnie w tym obszarze. Wspierają ludzi/ Dusze w procesach zdrowienia ciał i wychodzenia z programu jedzenia, który zawłaszcza naszą przestrzeń życiową, wikłając nas w wielogodzinną pracę, by zarobić na utrzymanie. Odbiera nam to czas i siły. Wpycha w kierat zarobku, odsuwając od prawdy i siebie samych. Ten program musi globalnie ulec przetransformowaniu, by uwolnić czy uniezależnić ludzkość od tak zwanej walki o przetrwanie, uwikłanie w pieniądz, struktury, władzę, hierarchię. Zapewnione podstawowe potrzeby życiowe, dają przestrzeń dla człowieka wyższego rzędu. Czas zdjąć kajdany z rąk, wyprostować plecy i odnaleźć prawdę o sobie.
Biało-czarny świat, biało-czarny Ty
O człowieczeństwie trzeba mówić w prawdzie, uznając fakt, że potrafimy być piękni, zdolni do wielkich czynów i destruktywni jednocześnie. Wobec siebie, innych, świata. I to jest prawda o nas. Prawdziwą wolność przynosi pełne rozpoznanie siebie. Oznacza to, że w drodze rozwoju zwiedzisz swoje krainy światła i głębokiej ciemności. Więcej nawet: schodząc w dół, otworzysz poziomy światła, lub odwrotnie: wędrując w górę otwierasz głębiny doświadczeniowe. Zawsze równowaga, która jest jednym z podstawowych Boskich Praw Naturalnych i podstawową jakością świata energii: Wszystko Co Jest, dąży do równowagi. Czyli jak na górze, tak na dole. Ze swojego człowieczeństwa, swojego twórczego Teraz w ciele, rozrastasz się jednocześnie w górę i w dół. Proporcje tego mogą być różne, ale ostatecznie i tak staniesz się Domem Równowagi w człowieczeństwie. Tak to będzie i tak to jest.
Dusza zapowiada, że przed nami jeszcze kilka „trudnych” kroków w drodze ciała do wolności (homeostazy). Trudnych, to znaczy wykonanych w podświadomości, mojej, Duszy, rodu, zbiorowej. Nie ma sprawy. Ja się zgadzam, ponieważ wiem, że przyniosą mi one wolność. Tak pokazuje praktyka ośmiu lat rozwoju. Obiecałam też ciału, że dla niego przejdę tę ścieżkę do końca, by mogło osiągnąć swoje własne oświecenie, czyli zanurzenie w Przepływie Boga (Życia).
Opowieści ciała: program jedzenia - rozpoznania
Proces trwa już drugi dzień. Wczoraj do 16.00 na niejedzeniu był haj energetyczny. Spływały świetliste uświadomienia mocy ciała, jego piękna i narzędzia do pracy w jego obszarze. Dziś dla równowagi jest gleba doświadczeniowa i grube kalibry do uświadomienia, poczucia, przepuszczenia przez ciało (trzy bramy do wolności: umysł, serce, ciało). Rozpoznania przekazujemy tu, ponieważ dotyczą one także pola zbiorowego.
- Jedzenie skojarzenia (pytanie robocze: jaką rolę w twoim życiu odgrywa jedzenie? Jaki jest twój stosunek do jedzenia?): poczucie bezpieczeństwa, zadośćuczynienie, pocieszyciel, nagroda, zabawa, towarzystwo, ludzie, feeria smaków, przyjemność doznań, błogostan ciała, ból brzucha, wyrzuty sumienia, poczucie klęski, silna wola lub jej brak, uwikłanie, radość, przyjemność oka (zmysłow), dobrobyt, bieda, zmartwienie, symbol statusu. luksusu, zdrowie lub jego brak, życie lub utrata życia. Sytość = spokój, głód = niepokój.
- Niepokój ciała = zapisany strach, odczuwany na poziomie komórkowym. Obawa przed głodem (tu mocny program rodowy, zapisany organicznie w komórkach całego ciała, emocjach, czuciu i umyśle - programy myślowe).
- Fizyczne karmienie jako jedyna na ten czas znana ciału droga zasilania energiami życia: przyswoić je z zewnątrz, pochłaniając energię życia roślin, zwierząt. Ciało dąży do przejścia na odżywanie energetyczne, ale najpierw musi ulec przetransformowaniu i otwarciu się na ten sposób karmienia (dot. struktur, ciał energetycznych i fizycznych). Już na poziomie komórkowym jesteśmy zaprogramowani i stworzeni do tego, by przyswajać pożywienie z zewnątrz. Dążymy do otwarcia w ciele jego naturalnych zdolności samowystarczalności (więc także samożywienia czy somoregeneracji).
- Jedzenie jako podstawa życia. Bez jedzenia codzienność traci sens i stabilność/ poczucie zagrożenia. Głęboki, instynktowny, atawistyczny lęk przed utratą życia (mózg pierwotny, zapisy na podstawach matryc ciała).
- Lęk ciała przed niemożnością używania zmysłów (narzędzie do badania i poruszania się w rzeczywistości życia). W przypadku jedzenia, zmysł smaku, dotyku (czucia).
- Schematy myślowe dotyczące jedzenia wymagają przepracowania, to jest uświadomienia, przeczucia i przetransformowania na nowe jakości. Uporządkowania w tym aspekcie wymaga umysł. (m.in. program: obfitości). Spokój życia nie jest zależny od jedzenia.
- Zaczyna napływać już nowe: ciało zaczyna rozumieć. Czuć, że jedzenie jakie znamy tu i jak go używamy, męczy, obciąża. (Od dwóch lat jest brak apetytu, nie wiadomo co jeść – niemożność nasycenia się, ociężałość po jedzeniu, nawert wypiciu wody) ciało będzie dążyło do zrzucenia tego, co je spowalnia.
- Zamiana jakości ciężkości i smutku ciała na lekkość i radość. Schemat: rozpoznanie, obserwacja, uwolnienie, zastąpienie nowym (wpis tutaj).
- Droga zamiany powinna być bezpieczna (bhp) na ile to możliwe harmonijna i dogłębna, a więc stopniowa, etapowa, przy ścisłej współpracy i prowadzeniu ciała. (Sens świadomej relacji z ciałem). Chcemy ciało traktować z łagodnością. Ta jakość (potrzeby udręczonego doświadczeniem ciała) jest dla nas bardzo ważna. Między etapami rozwojowymi, czas na regenerację i zakotwiczenie transformacyjnych zmian.
- Zbiorowo dążymy do przejścia na odżywianie energetyczne w różnym, odpowiednim dla każdego stopniu. My z Duszą dążymy do żywienia organicznego (fizycznego) w ilości 2-3 posiłków w tygodniu. Chcemy zachować uziemianie, przypięcie do rzeczywistości i utrzymać jedzenie, które bardo lubimy. Z wieloma produktami już się pożegnałyśmy.
Wczorajszy dzień był resetem, otworzeniem nowych pokładów doświadczeń. Zobaczeniem, że zmiana może iść w lekkości, a nie w mozole jak do tej pory. (Tego się szczerze mówiąc spodziewałam. Trzeba zmienić myślenie). Wszystkiego bym się spodziewała, ale na pewno nie poczucia ulgi, że nie trzeba jeść. Takie pierwsze prześwity nowego. Oprócz tego było jeszcze milion innych myśli w głowie, które pojawiały się i znikały. Wystarczył oddech, radość, uważność, spokój. Wczoraj jasno pokazało, ile ciało już przeszło i w jakim jest miejscu.
Jestem doświadczona transformacyjnie. Po ośmiu latach praktyki wiem, że gęste wypłynie, bo zawsze tak jest. Obowiązuje nas prawo równowagi. I faktycznie dzisiejszy dzień jest podróżą w doświadczeniowej glebie. Reguła na Ziemi jest taka, że najpierw trzeba zwolnić miejsce, wysprzątać gęste, które jest nauką, by mogło przyjść nowe. Wyrastamy ze swoich doświadczeń.
Idą grube kalibry: krzyk nieszczęśliwych, bezradnych, zaoranych życiem kobiet, (wzajemne) niezrozumienie nie tylko siebie, ale także mężczyzn stojących (albo nie stojących) obok. Pokłady furii, wściekłości, niewyrażone, połykane, uwięzione życiem. Pułapka dla obojga. Męczymy się tu wszyscy. Zbieramy w sobie coraz więcej i więcej, przez życia, wcielenia. I to nas warunkuje, w umyśle, sercu, ciele. Brzydkość, bylejakość, obrzydliwość życia. I ciała. A ono jest jakie jest. To my nadajemy mu wartość.
Oglądam jak w kinie i śmiać mi się chce. Nastrój mam paskudny, milczący, chmurny. Nie cierpię życia. Jestem wściekła, zjadłabym cały świat (to nie tylko moje). Czekam spokojnie, aż sztorm się wysyci. Śmiać mi się chce, krzyczeć jednocześnie. Trzeba to wyrazić przez ciało.
Dziś Prawda jest brzydka i mistyczna jednocześnie. Łatwo jest gromadzić wokół siebie ludzi, gdy piejesz o życiu w cukierkowych barwach. Prawdziwego Mistrza poznaję wtedy, gdy w akceptacji i spokoju, świadomy siebie i swoich ludzkich barw, stoi obok, właśnie w takich momentach. Nie poucza, nie daje dobrych rad, po prostu jest i wspiera obecnością, dając przestrzeń na twój własny proces. Wbrew pozorom, nie spotykam wiele takich osób.
W twórczej glebie
Prawda jest taka, że jakbyśmy nie sypali brokatem uniesieni duchowością i tak wszyscy jesteśmy zanurzeni w podświadomości. Uwielbiam ciemne kolory. Są jak brzuch Matki Ziemi. Nie boję się gęstości, ponieważ nauczyłam się w nich rozpoznawać Życie i Boga Samego. Bardzo cienię pobyt w takich miejscach. To tam najwięcej dowiaduję się o sobie, moim człowieczeństwie, Duszy, Ziemi, życiu i prawach rządzących nim. Świadome bywanie w głębokościach, zawsze pokazuje mi moją moc. W trzewiach, namacalnie mogę poczuć jak wielcy jesteśmy. To dla mnie o wiele bardziej mistyczne, niż wysokie, duchowe loty. Szczerze mówiąc jestem nimi znudzona na tym etapie. Fascynuje mnie życie. Przyciąga ciało i niezwykłość tego, jak wszystko doskonale jest w nim połączone i ułożone. Nawet, jeśli oceniamy to jako ciężkość czy niewygodę.
W istocie rzeczy to tu, w glebie życia znajduję najwięcej cennych informacji i mistyki życia. Bardzo doceniam pobyty w takich miejscach.
Dusza
Dusza stoi, kiwa głową, patrzy z zadowoleniem, uznaniem. Widzę, że jest dumna i zadowolona z dzieła ludzkiego, które stworzyła i nadal tworzy. Mówi: good job. Ona wie, że może mnie wysłać w trudne rejony życia. Dobrze mnie wszystkiego nauczyła. - Będziesz tak błyszczeć, że ludzie będą się za tobą oglądać. Ale żeby tak było, trzeba, prawem równowagi stać się też nieograniczoną ciemnością.
Samoświadomość siebie jest niezbędna podczas podróży w głębokościach życia. Czy nas obciążają te rejony? Już nie. Jest fascynującą przygodą stanie w równowadze, pomiędzy bielą, a czernią istnienia w wolności. Na granicy tych energii istnieje wąska szczelina. Przestrzeń wolności, która jest całą, nieograniczoną krainą. Nie oceniasz tego co jest, co nie znaczy, że nie zauważasz faktów. Obie jakości - światła i cienia, są tym samym: Bogiem, Życiem, dzieckiem Oceanu PraEnergii, tylko w różnych odsłonach, w innej manifestacji.
Mnie błyszczenie, o którym mówi Dusza nie jest potrzebne, ale nie powiem, że nie jestem ciekawa, jak to będzie.
W sumie to eksperyment:
- na ile Źródłowego Światła da się przejawiać z człowieczeństwie;
- na ile da się przejawić w człowieczeństwie Boskiej Ciemności.
Równowaga.
Ktoś napisał, że cierpienie obciąża Duszę. Nie obciąża, o ile ona i ty sam jesteście w równowadze. Kiedy stajesz się zdystansowanym obserwatorem, robi się (tutaj) naprawdę ciekawie. Dążysz do harmonii (wolności).
Wyraziłam siebie (po raz który, blog jest przestrzenią autoterapii?).
Po procesie.
Ps. Wpis nie jest namawianiem do niejedzenia, a relacją z mojej drogi upożądkowania w obszarze żywienia. W trakcie procesów trzeba mieć na uwadze aktualne potrzeby ciała żeby, sobie nie zrobić krzywdy. BHP drogi jest podstawą,
Róbmy, co robimy. Pracujemy nie tylko dla siebie, najbliższych, przodków, ale też dla świata, dla Wielkiej Matki. Zanurzeni w życiu, jesteśmy globalną rodziną. Elementem Wielkiego Mrowiska Istnienia. Ziemskiego, Kosmicznego i Wszechświatów - Boskiej Tkanki Życia.
Pozdrowienia.