Menu
o tym jak ciało uczy mnie miłości i pokory

Od jakiegoś czasu mocno pracuje we mnie przestrzeń dysonansu pomiędzy energią, a materią. To co w energiach mogę zrobić natychmiast, w materii nie daje się osiągnąć wiele miesięcy, czasem nawet lat.

Denerwuję się. Jestem wściekła. Tupię nogami jak małe dziecko. Ile tego jeszcze? Ogrania mnie zniecierpliwienie, odprowadzając do wczesnego dzieciństwa, gdy człowiek uczył się ciała. Ciało niedomaga, ciało jest wolne, gęste, choruje, kieruje się swoimi prawami. Dysonans, niedoskonała materia. Proces wyjścia z ciała przypomniał mi i pokazał z całą ostrością tę emocję, pokazał przezroczystą, gumową, ciągliwą warstwę dziecięcej, ale też Duszy niezgody. Nie chciałam tu być. Było tak trudno. Bardzo. Gliniany, gęsty świat i Gwiezdne Dziecko w nim. Znacie to dobrze. Wielu z nas zna.

Dźwięczy we mnie od kilku tygodni wspomnienie wczesnej młodości, gdy godzinami ciepłą, letnią nocą wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo. Grała mi w sercu dziwna tęsknota na granicy bólu i jednocześnie jakieś dziwne ukojenie. Gwiazdy przynosiły wytchnienie. Dziś wiem, że patrzyła Dusza. Tęskniła do Domu.

Proces

Nie mam tego co chcę osiągnąć TERAZ. Dlaczego w energii mogę wszystko, a w ciele nie? Denerwuje mnie ciężkość fizyczności, pogłębiająca się z wiekiem niesprawność ciała, jego zużywanie się. Denerwuje to, że ciało nie chce chudnąć. Starzeję się - przemyka mi nieraz po głowie. Czasem ok, a czasem niezgoda. Największa jednak na niesprawność. W energiach czuję się jak nastolatek, w ciele - cóż nie mogę tego powiedzieć. Ciągle coś. Czas globalnej transformacji ma z tym wiele wspólnego.

Efektem kilkutygodniowego procesu z mamą mojego męża, wysiadło mi biodro, w którym skumulowały się moje emocje i wpływ energetyczny teściowej. Mocno potłukło. Szczerze - pierwszy raz w tak intensywnej formie przejawiło się w ciele. Nowe to doświadczenie. Gdyby Dusza nie była we Wszechświatach, zaopiekowałaby się tym. Sprawy nie zaostrzyłby się do takiego stopnia. Dusza dba o zdrowie ciała. Jednak ona w podróży, więc nie ochrania, nie buforuje.

To doświadczenie uczy mnie pokory, uważności, dbania o ciało, o przestrzeń. Uczy sztuki stawiania granic energiom, które mi nie służą. Odporności na opinie i nacisk. Ważna to lekcja. Jedna z trudniejszych dla grzecznej dziewczynki, która wciąż we mnie mieszka.

Pomoc

Na spotkaniu padają dwa ważne pytania klucze: 1. Czemu tak późno przychodzisz? (z podtekstem od Duszy: dlaczego o siebie nie dbasz?) 2. Co chcesz mi powiedzieć? - Zaskakują mnie. Zazwyczaj to ja słucham ludzi. Uświadamiam sobie jakie to ważne, że ktoś o to zapytał. Dobrze mieć w przestrzeni kogoś, do kogo można się zwrócić o pomoc. Tym razem wizyta u Olka jest spotkaniem także terapeutycznym. Uświadamia mi, że i ja potrzebuję zrzucić czasem skórę. Dobrze przejrzeć się w lustrze drugiego lekarza Dusz. To lustro jest mi bliskie: kosmiczne w skali Wszechświatów, braterskie, o mądrych oczach doświadczonej starej Duszy, która pokazuje mi się tym razem jako mędrzec i lekarz, do którego ustawione są kolejki Dusz przychodzących po pomoc, a potrzebujemy jej tu bardzo. Ten lekarz jest dużo bardziej doświadczony ode mnie. Z resztą: jakie to ma znaczenie. Czuję kosmiczne braterstwo w tą Duszą, z tym człowiekiem. Połączyło nas tu na ten moment podobieństwo zadań i wspólny projekt naszych Dusz.

Dobrze jest czasem usłyszeć opinię drugiej osoby, która widzi z zewnątrz, gdy ja jestem zanurzona w swoim hologramie doświadczeniowym. Dobrze jest poczuć zrozumienie i współistnienie w drugiej osobie. Wiele dzieje się poza słowami. Ktoś taki nie powie ci, że robisz coś źle, za to zachęci do doświadczenia i podzieli się radą.

Ze spotkania wracam do domu poza czasem i przestrzenią (uwielbiam ten stan). Spokojna, rozmiękczona, zapłakana, dużo lżejsza, z nowymi wnioskami w sercu i otwartym brzuchem. Biodro, w którym nakumulowały się emocje, rozluźnione, choć nieco obolałe. Lewa strona ciała, ściągnięta bólem, rozciągnięta i wyrównana do prawej. Otwarta podwójnie cięta blizna po dwóch cesarskich cięciach. Jeszcze dziś wylewają się z niej emocje, jakbym rodziła po raz kolejny (pamięć ciała): najpierw osobiste, związane z porodami, z kobiecością, a dalej mamy, taty i rodowe. Jest tak, jakby rozpiąć suwak, uwalniając zaszyte i utknięte w zrostach (uświadomionych kilka dni wcześniej) emocje i złogi energetyczne.

Kochane, ciężkie ciało

Bądź sobie jakie chcesz, będę o ciebie dbać. Nie chcę z tobą walczyć. Chcę się w tobie wygodnie ułożyć, rozgościć. Mam do ciebie tyle szacunku i podziwu. Przestanę wreszcie stawiać ci wieczne wymagania? Przestanę stawiać je sobie?

Ciało opowiada historę doświadczenia.

Potrzebuję być więcej w sobie, w ciele, w życiu.

Dziękuję za doświadczenie, za wsparcie tamtej Duszy. Dziękuję innym Duszom. Czuję się zaopiekowana. Dziękuję Wam za wszytko Kosmiczne Siostry. Jestem, bo Wy jesteście.

Dobrze mi dziś w sobie i ze sobą. Tyle jeszcze przede mną.

Dusza wraca. Na tym etapie potrafię już tylko płakać za nią po kątach z tęsknoty. Nie lubimy długo być osobno. Bóg patrzy na tę naszą więź. W jego oczach tyle łagodności... i skupionego planowania.

Bóg Kreuje w nas i przez nas Kochani.

Przekaz muzyczny do wpisu: czas nas uczy pogody. Nuciła tamta Dusza podczas wizyty, patrząc na mnie wielkimi szarymi oczyma, w których widziałam Wszechświaty doświadczeń.

Życie jest mistyczne.