Menu
Ostatnie lustro: pragnienia serca.

Jest pewien mit, który opowiada piękną prawdę o człowieku. O naszym pragnieniu wolności, o ludzkiej kreatywności, wewnętrznej tęsknocie, o nieuświadomionej boskości i o tym, że podrażając za jej wspomnieniem w sercu, czasem tracimy głowę.

Znacie mit o Dedalu i Ikarze? Chyba każdy się z nim zetknął w szkole. Przypomnę: Dedal ociec Ikara był utalentowanym ateńskim architektem, konstruktorem i artystą rzeźbiarzem. Na polecenie króla Minosa został sprawdzony na Kretę, by tam wybudować labirynt dla Minotaura pół-byka, pól-człowieka. Minos chciał go tam więzić, by ten nie zagrażał mieszkańcom Krety. Kiedy budowa się zakończyła, Minos nie chciał wypuścić Dedala do domu, do ojczyzny. Przez lata współpracy pokochał go szczerze i bał się także, że ten, znając sekrety królestwa, mógłby je wydać. Dedal tęsknił za domem. Nie chciał przebywać w uwięzieniu, dlatego obserwując ptaki, skonstruował skrzydła z piór i wosku. Tak planował opuścić wyspę, zabierając za sobą syna Ikara. Przestrzegał go: „pamiętaj, synu, żebyś zawsze latał środkiem między morzem a niebem. Nie wolno ci zbyt wysoko szybować, gdyż gorąco promieni słonecznych roztopi wosk, który spaja skrzydła: ani nie zlatuj zbyt nisko, aby wilgocią wody nie nasiąknęły pióra. (...) Dedal pierwszy wzbił się w powietrze by poprowadzić syna. Szczęśliwie minęli kilka wysp lecz Ikar uniesiony zachwytem lotu, zapomniał o przestrogach ojca i wznosił się coraz wyżej ku słońcu i błękitnym przestworzom. Stało się to, co przewidział ojciec. Skrzydła roztopiły się od żaru słonecznego i Ikar spadł na wyspę, którą na pamiatkę tego zdarzenia nazwano Ikariadą, a morze wokół niej Ikaryjskim. Dedal ostateczne osiadł na Sycylii, gdzie zatrudnił się jako budowniczy na królewskim dworze." / Streszczenie na podstawie Mitologii, Jana Parandowskiego.

Ikar

Kilka tygodni temu na mojej drodze stanęła potężna Dusza prosto od Boga. Takich spotkałam w swoje czteroletniej drodze zaledwie kilka. Kiedy zobaczyłam człowieka w internecie, jego Dusza natychmiast się skontaktowała, prosząc o przekazanie wiadomości od niej o ich powołaniu na Ziemi.

Gdy się spotkałyśmy, tylko na siebie patrzyłyśmy. Wszystko było wiadomo. Ja rozumiałam jej świat, ona widziała moją świadomość rzeczy. Słowa były zbędne. Kontakt szedł na poziomie energetycznym. Zachwyciła mnie ta Dusza, zachwycił człowiek. Wielokrotnie o nich rozmyślałam zauroczona ich światłem, które rozpalało moje serce do białego. Zadawałam sobie pytanie: dlaczego ja nie mogę wzlecieć tak wysoko? Dlaczego nieustannie orzę w ziemi pracując u podstaw?

Dusza chciała świadomego kontaktu i tego, by człowiek dał się jej poprowadzić, by mogli zrealizować razem to, po co ona tu przybyła. Poprosiłam, aby go przyprowadziła do mnie, jeśli mam przekazać informacje. I tak się stało. Niestety człowiek nie był zainteresowany drogą z Duszą. Nie rozumiał, co do niego mówię. Nie widziałam w nim również gotowości na wspólną drogę. Może dlatego, że otworzone boskie kanały i źródłowe przekazy całkowicie go pochłaniały i zachwycały? Był na boskim haju. Znam to. Człowiek wtedy odpływa, bo to są bardzo wysokie wibracje.

Przekazalam, co miałam o powołaniu Duszy i o wspólnej drodze. Tylko tyle mogłam.

Może trzy tygodnie później, człowiek napisał do mnie podekscytowany pytając, skąd wiedziałam i jak mogłam przewidzieć to, co się teraz realizuje. W ogóle nie pamiętał, że rozmawiałam z jego Duszą i że to od niej te informacje. Był zachwycony i jeszcze bardziej odjechany w górę niż za pierwszym razem. Na źródłowym przepływie całkowicie odleciał tracąc połączenie z ziemią. Duszy już nie było przy nim, a astral miał zaczepione haki i to potężne. Dlatego bo jak jest wielkie światło, to musi być wielka ciemność - dla równowagi. Będzie droga, bo nikt nie jest od niej wolny. Niezależnie od tego, jak wielka jest Dusza. Reguły świata, to reguły świata.

Kiedy Dusza poszła i zabrała swój blask, zobaczyłam niezintegrowany cień, rozszalały i wsparty ogromnym polem zasilanym przez zbiorowe medytacje i różnego rodzaju ceremonie. Ile ludzi ten człowiek za sobą pociągnie? Zafundowałam sobie potężne podczepy pod czakrę sakralną, splotu słonecznego, serca i gardła, z którymi nie mogłam sobie poradzić przez dwa dni. Przez kilka dni byłam cała obolała i osłabiona energetycznie. Oczywiście to wszystko pod kontrolą Duszy. To ona pozwoliła na to doświadczenie.

Wracaj do siebie - powiedziała. - Do siebie, czyli dokąd? - analizuję. Do swojego pola energetycznego, do swojej Duszy, do swojego serca, do swojego połączenia z Bogiem. I kiedy to zrobiłam, wszystko stało się jasne: pozwoliłam by czyjeś światło zasłoniło mi moje. Pozwoliłam, bo moje serce tak się ucieszyło i było wzruszone drugim człowiekiem. Kiedy wytwarzają się łącza energetyczne pomiędzy nami: gdy o kimś/ czymś intensywnie myślimy i czujemy.

Kiedy Dusza tego człowieka zniknęła z jego pola, przestałam widzieć w jego oczach jej blask. Cały zachwyt opadł. Teraz widzę już tylko Ikara, który wznosi się do słońca. Jak to się skończy, gdy nie ma opieki Duszy?

Wnioski

Czego się nauczyłaś - pyta Dusza? Jest bardzo poważna. - Żeby się trzymać siebie. - I czego jeszcze? - Żeby nie tracić rozsądku, bo ten świat go wymaga. - Czego jeszcze? - Że światło jest we mnie. - Czego jeszcze? - Dusza czeka na najważniejszy wniosek - Że źródłowy zew serca, potrafi czasem przysłonić stan faktyczny, a stanie pośrodku, pomiędzy osobistym światłem, a cieniem daje ostrość widzenia.

- Bardzo dobrze. Nigdy nie zapominaj o swoim połączeniu z Bogiem. Lekcja zakończona. To było twoje ostatnie lustro i ostatnia lekcja na podstawowym poziomie. Teraz przejdziemy do nauki, na nowym, boskim poziomie. - Zapowiedziała Dusza. - Czas zacząć przejawiać źródłowe powołanie naszej drogi na Ziemi.

Bo tak to jest: tak długo jak zachwycasz się kimś, nie będziesz widział swojego piękna.

To była bardzo trudna i bolesna lekcja. Moja mądra Dusza. Bywa czasem surowa do kości. Nie stawiam się, bo wiem, że jest to uzasadnione.

Ikar ja, Ikarzy my

Analizuję sytuację na chłodno. Co spowodowało/ powoduje, że unosiłam się zbyt wysoko ku górze? Co powoduje, że często tracimy głowy i łączność z rzeczywistością, podążając za marzeniami serca? Tak na poziomie życia, jak na poziomie duchowości - i to szczególnie.

Potrzeba marzyć. Potrzeba nie ustawać w drodze do realizacji pragnień i wizji serca. Historia wielokrotnie pokazuje, że wizjonerzy zmieniali i zmienają ten świat. Chodzi tylko o to, by nie tracić gruntu i by nie tracić z oczu najważniejszego, wewnętrznego przewodnika, który dla mnie jest Duszą.

Więc co powoduje, że lgniemy do światła, spalając się przy nim jak ćmy? Myślę, że to najgłębsza, nieuświadomiona boska pamięć serca: tęsknota do domu, tęsknota do osobistego światła, do Boga w sobie, do wewnętrznej jedności, do jedności z innymi, do połączenia z Duszą.

Wszyscy jesteśmy Ikarami. Wszyscy tęsknimy do świała Boga w sobie. To naturalne, bo tęsknią nasze Dusze, zanim z ziemskiego zapomnienia/ podzielnia zjednoczą się na powrót w stan światła i pełnego połączenia w Bogu. Dlatego, myślę, mit o Ikarze doczekał się tak wielu interpretacji literackich i artystycznych, ponieważ przyciąga serca, poruszając w nich pierwotne tęsknoty i pamięć: wolności, nieograniczenia, wzniesienia ku gorze, ku Bogu.

Bardzo często dajemy się ponieść marzeniom (sercu) pomijając głos rozsądku. Jak to się może skończyć w tym świecie? Jak często się to kończy?

Widziałam w tej Duszy połączenie w Bogu. Pragnęłam mieć jak oni, myślałam, że orzę w ziemi, a oni latają z człowiekiem wysoko. Też tak chciałam. Tym czasem jej nie ma, a my z Duszą jesteśmy razem i wciąż w drodze. Surową mam Duszę czasem i praktyczną, ale mądrą. Bo to jest kwestia tego, na co się stawia. Czy na powolny stały płomień, czy na szybkie krótkie spalanie? Czasem trzeba realnie policzyć to, w co chcemy wejść. Ten świat tego wymaga. A może płomień można regulować samemu? Zostawiam to pod rozwagę.

Każdy z nas ma do wykonania swoją drogę w tym świecie. A ona weryfikuje wszystko.

Warto i trzeba marzyć, dążyć do wewnętrznych celów. Warto też nie tracić kontaktu z rzeczywistością.

Wszyscy jesteśmy Ikarami. Wszyscy za czymś tęsknimy

Dziękuję tamtej Duszy za lustro. Gdziekolwiek teraz jesteś kochana.