Menu
W niewoli umysłu i emocji.

Dróg do świadomego zaistnienia jest bardzo wiele, a efekt końcowy zawsze podobny: wolny, szczęśliwy, świadomy siebie i świata człowiek, który poznał, przepracował siebie.

Świadomy człowiek wie, że wszystko mu służy. Kiedy ktoś lub coś wybije mnie z równowagi, przyczyny szukam w sobie. Tak było od zawsze, także wtedy gdy nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy. Taka postawa wiele daje - pomaga łatwiej znosić trudne zdarzenia, które postrzegam jako potencjał do własnego rozwoju.

Kiedyś szarpałam się, próbując w kryzysowych sytuacjach wpływać na zdarzenia zewnętrznie. Dziś wiem, że wszystko, co się dzieje w moim świecie jest odbiciem mnie samej. Dlatego, kiedy jest dobrze – płynę, kiedy sprawy się zagęszczają, zatrzymuję się by ocenić sytuację. Nie zawsze odbywa się to w duchu spokoju emocjonalnego. Kiedy przyjdzie pomieszanie, umysł natychmiast zaczyna projektować. Staram się go wyciszyć (nie jest to trudne), abym spokojnie mogła się przyjrzeć temu, co się pojawiło w mojej przestrzeni.

Jestem świadomym niewolnikiem mojego umysłu – stwierdzam czasem, gdy galopująca głowa przejmie kontrolę. Nie stawiam się temu, gdyż taki stan rzeczy zawsze do czegoś prowadzi, coś ma mi pokazać, uświadomić. Dziś wiem jak postąpić w takiej chwili. Daję upust emocjom, by ich w sobie nie zatrzymywać, uspakajam myśli i oceniam sytuację z dystansu. Wniosek jest zwykle jeden: utraciłam swoje centrum z powodu (…) Niewygodne dla mnie emocje wyprowadziły mnie poza strefę wewnętrznej ciszy.

Uspakajam się, dystansuję, obserwuję. Nazywam to, co przyszło, analizuję dlaczego tak się stało, jaki proces się we mnie otworzył, z którą częścią ciała bolesnego współgra to, co przyszło. Świadome podejście do procesów wewnętrznych daje możliwość szybszego i mniej bolesnego poukładania siebie. Trzeba to wszystko nazwać, zaakceptować, dopuścić do siebie. Pozwalam być moim emocjom, nie walczę z nimi. Maleją. Stają się bardziej skore do współpracy.

Pomieszanie wewnętrzne jest darem, który możesz wykorzystać do zmiany samego siebie. Kwestią jest Twoja chęć i nieustawanie w pracy na sobą. Każda przemiana zaczyna się od uzdrawiania ciała emocjonalnego. Od zniewolenia do wolności. Trzeba rozpoznać także naturę umysłu i nauczyć się odpowiednio wobec niego postępować. Kiedy przebijesz się przez chmurę własnych myśli, odnajdziesz w sobie boską świadomość. Dla mnie jest ona ciszą, tak jak ciszą jest Twoja Boska Esencja. W tej ciszy zawiera się wszystko.

Całe Twoje istnienie podróżujesz do swojej wewnętrznej ciszy, do połączenia się ze sobą. Podróżujesz do własnej pełni. Tego szukamy. Czy kiedy to osiągnę tafla jeziora stanie się wreszcie gładka? Wierzę, że tak, choć nauka i doświadczenie nigdy się nie kończy. Ze swoją głową i emocjami można się poukładać, zintegrować. Odbywa się to na drodze pracy wewnętrznej.

Ziemskie życie to taniec paradoksów, w których dobrze jest nauczyć się świadomie poruszać. I kiedy dyskomfort powróci w innej konfiguracji, to wiem, że po przepracowaniu go jestem znów o kroczek bliżej do siebie samej. Pewnego dnia sprawy przestaną mnie ruszać i będę wolna.

Ps. Bo to chodzi o to, żeby mieć świadomość, że wewnętrzne konstrukty nie znikną nagle w magiczny sposób. Nie. One będą w Nas nadal. Tak zostaliśmy zbudowani. Różnica polega na tym, że będąc człowiekiem świadomym, znasz już i rozumiesz siebie i wszystko co w Tobie. Umiesz też ustawić wewnętrzne konstrukty na odpowiednim miejscu. Nie dajesz wodzić się za nos, ale przebywając w wewnętrznej ciszy świadomie zarządzasz sobą.

Mała afirmacja: jestem panią i właścicielką moich myśli. Mój umysł należy do mnie.

Do rozwoju potrzebujesz ruchu, wiatru, zmian mówi Dusza.

Żeby życie mogło Cię puścić, potrzebujesz je zaakceptować.

Poczytaj także:

Schronienie w wewnętrznej ciszy. Twoje osobiste wzniesienie.

Energie lipca: czas pracy, nowa świadomość ludzkości.